Pechową linią okazały się tym razem Turkish Airlines. To na pokładzie boeinga 777 tego przewoźnika lecącego z Istambułu do Sao Paulo znaleziono w poniedziałek w ubikacji coś, co mogło zostać uznane za ostrzeżenie zamachowca. Maszyna z 250 osobami na pokładzie natychmiast została skierowana do najbliższego lotniska w Casablance. A większość agencji prasowych i stacji telewizyjnych w trybie pilnym informowała o możliwej nowej tragedii w powietrzu.
– Przeprowadziliśmy dokładne poszukiwania, ostrzeżenie nie było prawdziwe – powiedział po paru godzinach rzecznik tureckich linii. Jednak kto pozostawił kartkę, nie wiadomo. Do podobnego incydentu w Turkish Airlines doszło także w niedzielę. Wtedy również znaleziono w toalecie samolotu lecącego z Istambułu do Tokio kartkę z napisem „C4 Cargo" (C4 to rodzaj materiału wybuchowego – red.).
– Atmosfera po samobójczej katastrofie samolotu Germanwings jest tak napięta, że linie lotnicze i pasażerowie reagują na wszelkie zagrożenia niezwykle nerwowo. Okazało się, że to cały system bezpieczeństwa jest nieszczelny – mówi „Daily Telegraph" Thabani Nkwanyanya, ekspert lotniczy. O panikę łatwo, bo w ostatnich latach transport lotniczy rozwinął się w wyjątkowym tempie. Każdego dnia w powietrze wznosi się przeszło 100 tys. samolotów z przynajmniej 10 mln pasażerów na pokładzie. Utrzymanie kontroli nad takim ruchem jest bardzo trudne.
Śledztwo w sprawie katastrofy we francuskich Alpach pokazuje tymczasem coraz większe zaniedbania w niemieckim systemie selekcji pilotów i kontroli ich pracy. Prokuratorzy w Duesseldorfie przyznali, że siedem lat temu u Andreasa Lubitza, drugiego pilota feralnego lotu Germanwings, zdiagnozowano próby samobójcze. W mieszkaniu pilota oskarżanego o masowe morderstwo znaleziono bardzo dużą liczbę przepisanych mu leków antydepresyjnych, których najwyraźniej nie zażywał w obawie, że uniemożliwi mu to prowadzenie samolotu. Jednak klinika w Duesseldorfie nie informowała o tym wszystkim Lufthansy.
Dirk Fischer, deputowany rządzącej CDU specjalizujący się w sprawach transportu, zaproponował już złagodzenie bardzo sztywnych niemieckich regulacji w sprawie tajemnicy lekarskiej. Jego zdaniem lekarze będą musieli w przyszłości automatycznie informować Federalny Urząd Lotnictwa o zaburzeniach psychicznych pilotów. Taki sam system ma obowiązywać także w innych zawodach, od których prawidłowego wykonywania zależy życie wielu ludzi.
Z kolei ze śledztwa niemieckich mediów wyłania się coraz bardziej przerażający obraz Lubitza. Jego narzeczona, nauczycielka Kathrin Goldbach, już kilka tygodni temu ogłosiła dzieciom, że jest z pilotem w ciąży. Później jednak postanowiła z nim zerwać z powodu jego niestabilnego, brutalnego charakteru.
– Chciał jej mówić, w co się ma ubierać, z którymi mężczyznami może rozmawiać, jakiej długości spódnice może nosić. Miał obsesję na punkcie kontrolowania wszystkiego – mówi znajoma niedoszłej żony Lubitza dziennikowi „Bild Zeitung".