Wszyscy znają go jako znakomitego pisarza, ale on był także świetnym grafikiem. Łączył te dwie umiejętności jak Bruno Schulz. Jestem szczęśliwy, że go znałem, że miałem okazję z nim współpracować. Ponad 20 lat byłem wiceprezesem jego fundacji, która przyznawała nagrody i stypendia dla polskich artystów.
Wiadomość o jego śmierci była dla mnie szokiem. Kiedy ostatnio widziałem go na uroczystej kolacji w Sopocie, to choć panował tam błogi nastrój, miałem jakieś podświadome wrażenie, że to wieczór pożegnalny. Wiem, że był też rzeźbiarzem, ale ja cenię go przede wszystkim jako rysownika. Niezwykle wstrząsający cykl jego rysunków "Kalkuta" to bezsprzecznie arcydzieło XX wieku jeśli chodzi o formę, przekaz, o ekspresję. Wspaniałe były jego ilustracje do wierszy. Myślę, że jego rysunki, akwaforty z pewnością przejdą do historii kultury europejskiej. Nie tylko pisarstwo.