Bielecki: Polska daje przykład Unii

Od obalenia komunizmu mieliśmy już dwie kobiety na czele rządu. A po 25 października premierem może zostać trzecia – Beata Szydło. W żadnym innym dużym kraju Unii kobiety nie osiągnęły w polityce tak wiele.

Aktualizacja: 22.10.2015 07:29 Publikacja: 20.10.2015 19:12

Bielecki: Polska daje przykład Unii

Foto: Fotorzepa

Hiszpania nigdy nie miała kobiety-premiera, podobnie jak Włochy. Ale nawet we Francji, ojczyźnie praw człowieka, Francuzka tylko raz kierowała rządem, i to bardzo krótko: Edith Cresson między majem 1991 r. i kwietniem 1992 r. Nigdy też kobieta nie była prezydentem, a to on w systemie V Republiki ma najwięcej władzy.

We współczesnej Europie wyjątkową pozycję osiągnęły dwie kobiety: Margaret Thatcher i Angela Merkel. Tyle że każda z nich jest w swoim kraju wyjątkiem: szanse, aby w Niemczech rządem kierowała znowu kobieta, są niewielkie, a w Wielkiej Brytanii jeszcze mniejsze.

– Thatcher była pod każdym względem zupełnie nadzwyczajną indywidualnością i tylko dlatego doszła tak wysoko. Ale nigdy nie forsowała praw kobiet, nie była feministką. Opuściła Downing Street ćwierć wieku temu i od tego czasu żadna inna kobieta nawet nie zbliżyła się do jej pozycji – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Andrew Russell, dyrektor Katedry Politologii na Uniwersytecie w Manchester.

I rzeczywiście, dziś największą damską karierę w brytyjskiej polityce robi Nicola Sturgeon, pierwsza minister autonomicznego rządu Szkocji. Ale już w Londynie najwięcej władzy wśród pań ma szefowa resortu spraw wewnętrznych Theresa May.

– Brytyjska elita kształtuje się bardzo wcześnie, poprzez ekskluzywne szkoły średnie, np. Eton. Tam chłopcy, a potem mężczyźni, trzymają się razem, kobiet nie dopuszczają. Małżeństwa homoseksualne czy legalizację eutanazji, wprowadzić było o wiele łatwiej, bo na nich zasadniczo nikt nie tracił – dodaje prof. Russell.

W Polsce to po części relikt komunizmu, elity społeczne nigdy nie były tak mocno ukształtowane. Dlatego możliwości awansu są o wiele większe, także dla kobiet. O ile ugrupowanie torysów, późniejszej Partii Konserwatywnej, ukształtowało się pod koniec XVII wieku, a Partia Pracy istnieje od 1900 r., o tyle w naszym kraju co kilka lat powstają nowe partie, a to jest okazja do wymiany przywódców.

Do czasu kryzysu uchodźców wydawało się, że pozycja Angeli Merkel, do tej pory jedynej kanclerz w historii Niemiec, nie jest zagrożona. Ale Ulrike Guerot, dyrektor berlińskiego European Lab, podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitej", że to układ trudny do powtórzenia.

– Nie jest przypadkiem, że Merkel pochodzi z NRD. Tylko w landach wschodnich komunizm położył kres tradycyjnej roli kobiety jako matki, która koncentruje się na zajęciach domowych. Dlatego Merkel poświęciła instynkt macierzyński na ołtarzu polityki. A także swoją kobiecość. Segolene Royal (kandydatka socjalistów na prezydenta we Francji w 2007 roku) zawsze zakłada ładne sukienki, eksponuje nogi, gra erotyką. W Niemczech to niemożliwe – mówi Guerot.

Hanna Suchocka także nie ma dzieci, ale Ewa Kopacz owszem – córkę, a Beata Szydło – dwóch synów.

– Niemcy, Hiszpania, Włochy, Japonia – we wszystkich krajach, które przeszły przez faszyzm, kobieta została sprowadzona do podrzędnej roli i do tej pory się z tego nie podniosła. Z perspektywy Niemiec może się wydawać dziwne, że Polska, kraj tradycyjnego katolicyzmu, daje przykład, gdy idzie o równości kobiet, ale takie są fakty – przekonuje Guerot.

We Francji kobietą, która jest dziś najbliżej najwyższego stanowiska w państwie, jest Marine Le Pen. Liderka Frontu Narodowego w wyborach prezydenckich 2017 r. niemal na pewno przejdzie do drugiej tury.

– Ale prezydentem nie zostanie. W żadnych okolicznościach połowa Francuzów jej nie poprze – przekonuje  Emmanuel Riviere, dyrektor instytutu badania opinii publicznej Sofres. – W 2007 r. Partia Socjalistyczna odważyła się wystawić Segolene Royal w walce o Pałac Elizejski. Przegrała ona po części dlatego, że zwyciężył stereotyp kobiety, która ze swej natury się waha, z trudem podejmuje „męskie" decyzje, choć z pewnością lepiej potrafi się wczuć w problemy „zwykłych" ludzi.

Francja jest niezwykle dumna z równości praw ustanowionych przez Wielką Rewolucję, a ostatnio z wielu zmian cywilizacyjnych wprowadzonych przez socjalistycznego prezydenta Francois Hollande'a, jak „małżeństwo dla wszystkich".

– Ale to także kraj, który wprowadził prawo głosowania dla kobiet dopiero w 1946 roku, 18 lat po Polsce. I w którym jeszcze w latach 60. zamężne kobiety były ubezwłasnowolnione finansowo – podkreśla Riviere. – We Francji wymiana elit politycznych jest bardzo powolna, kariera na szczytach władzy trwa po trzy–cztery dekady. To hamuje awans kobiet w życiu publicznym.

Podstawy demokracji Polska budowała w 1989 r. z równym udziałem kobiet. Kraje zachodnie, jak Niemcy i Francja, taką rewolucję społeczną przeżyły o wiele wcześniej, tuż po wojnie, kiedy na kobiety w polityce czas jeszcze nie przyszedł – podkreśla Ulrike Guerot.

Na południu Europy, w Portugalii, Hiszpanii, we Włoszech, w Grecji, kobietom przebić się jest w polityce jeszcze trudniej. W żadnym z tych krajów kobieta nigdy nie kierowała rządem. I mimo nadchodzącej populistycznej fali w Hiszpanii po grudniowych wyborach do Kortezów to się nie zmieni: na czele nowych ugrupowań Podemos i Ciudadanos stoją mężczyźni.

– Do „machismo", kultury dominacji mężczyzn, żaden polityk oficjalnie się nie przyzna. Ale to wciąż żywa tradycja, którą lata dyktatury Franco bardzo umocniły. Do dziś politycy, którzy dominują w Hiszpanii, kształtowali się właśnie w tamtych czasach. I, rzecz jasna, nie było wśród nich kobiet – mówi nam  Ramon Catalero, wykładowca na Universidad Nacional de Educacion a Distancia.

Jeronimo Andreu, dziennikarz „El Pais", nie ma wątpliwości.

– Gdyby Partia Ludowa lub PSOE (socjaliści) wystawiły kandydaturę kobiety na premiera, Hiszpanie nie mieliby z tym problemu. Są na taką społeczną rewolucję gotowi. Ale politycy jeszcze nie – mówi. – Pod tym względem jesteśmy wobec Polski sporo opóźnieni – dodaje.

Hiszpania nigdy nie miała kobiety-premiera, podobnie jak Włochy. Ale nawet we Francji, ojczyźnie praw człowieka, Francuzka tylko raz kierowała rządem, i to bardzo krótko: Edith Cresson między majem 1991 r. i kwietniem 1992 r. Nigdy też kobieta nie była prezydentem, a to on w systemie V Republiki ma najwięcej władzy.

We współczesnej Europie wyjątkową pozycję osiągnęły dwie kobiety: Margaret Thatcher i Angela Merkel. Tyle że każda z nich jest w swoim kraju wyjątkiem: szanse, aby w Niemczech rządem kierowała znowu kobieta, są niewielkie, a w Wielkiej Brytanii jeszcze mniejsze.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił