W ostatnim czasie Platforma Obywatelska wykazała się skrajnym populizmem – najpierw kwestionowała sens wysłania naszych żołnierzy do walki z ISIS, a następnie zażądała dymisji ministra obrony narodowej.
W tym pierwszym przypadku używała argumentów godnych śp. Andrzeja Leppera, choć wiadomo, że gdyby dziś znajdowała się u władzy, postąpiłaby dokładnie tak, jak obecnie zrobił to rząd Prawa i Sprawiedliwości. Nie chodzi więc o to, czy decyzja o wysłaniu naszych wojsk do Kuwejtu, a tak naprawdę do Syrii, jest słuszna czy nie, bo o tym warto rozmawiać. Chodzi o to, że pretensje zgłaszała partia, która w lojalności wobec USA od lat ścigała się z PiS, i gdyby teraz rządziła, postąpiłaby identycznie.
Wizerunek chwilowo nieważny?
Jeszcze większym populizmem, a nawet antypaństwowością, wykazali się politycy PO w drugim przypadku – na podstawie jednego prasowego artykułu o sprawie trzeciorzędnej zażądali dymisji Antoniego Macierewicza. Na kilkanaście zatem dni przed szczytem NATO w Warszawie opozycja domaga się wyrzucenie z rządu ministra obrony, bo ukazał się tekst o tym, że przed dekadą współpracował on z byłym donosicielem SB. Jeśli coś można nazwać skrajną nieodpowiedzialnością, to właśnie takie zachowanie ugrupowania opozycyjnego.
Zwróćmy uwagę, że robi to partia współzakładana przez byłego tajnego współpracownika PRL-owskich służb specjalnych. A i obecnie wśród jej europosłów znajdują się dawni TW. Szczytem więc hipokryzji, ale przede wszystkim nieodpowiedzialności, jest żądanie w obecnej chwili dymisji szefa MON przez taką właśnie formację.
Formację, dodajmy, która przez cztery poprzednie lata szefem sejmowej Komisji Obrony Narodowej uczyniła Stefana Niesiołowskiego – na sprawach wojskowości znającego się tyle, co Ryszard Petru na historii. Obecne działania PO osłabiają pozycję Polski wobec naszych zachodnich sojuszników oraz psują wizerunek Rzeczypospolitej, który jest przecież tak ważny i istotny (przynajmniej w opinii polityków Platformy).