Rz: W jakim punkcie znajdują się rozmowy w sprawie tarczy?
Wes Mitchell: Wielu przedstawicieli rządu USA zadaje sobie to pytanie. Po obu stronach mamy sprzeczne opinie: Amerykanie mówią o bliskim przełomie, Polacy wręcz przeciwnie. Ogólnie wydaje się jednak, że Warszawa chce posuwać się w tych negocjacjach dużo wolniej niż Waszyngton. Zobaczymy, co powie w poniedziałek w Białym Domu Tusk: czy będzie to ogólna deklaracja, która niczego specjalnego nie wróży, czy zapowiedź rychłego przełomu. Wiele zależy od tego, co się stało w ostatnich dniach w rozmowach ekspertów obu stron za zamkniętymi drzwiami.
Jakie zdanie o tych rozmowach mają przedstawiciele rządu, z którymi pan rozmawia w Waszyngtonie?
Obecna administracja jest coraz bardziej poirytowana postępowaniem rządu Tuska, częstymi zmianami stanowiska polskich władz. Amerykanie nie mają jasności, kto tak naprawdę kształtuje polską politykę zagraniczną. Lecz mimo to w administracji narasta przekonanie, że Tuskowi trzeba dać to, co jest mu potrzebne do zamknięcia tych rozmów. Amerykanie rozumieją, że wasz premier musi pokazać opinii publicznej wymierną korzyść z tej umowy i są gotowi się zgodzić na więcej, niż normalnie byłoby do przyjęcia w takich negocjacjach. Narasta przekonanie, że zwiększenie pomocy finansowej dla Polski w ramach różnych programów wojskowych jest właściwe.
Na czym więc polega problem?