Nie boję się trudnych zjazdów

Kiedy się wywróciłam, siedziałam przynajmniej pół godziny i nie mogłam dojść do siebie. Byłam przekonana, że mam złamaną szczękę - mówi "Rz" Maja Włoszczowska, mistrzyni Europy w kolarstwie górskim, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu

Publikacja: 16.12.2009 00:27

Maja Włoszczowska ma 26 lat, jest zawodniczką CCC Polkowice

Maja Włoszczowska ma 26 lat, jest zawodniczką CCC Polkowice

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[b]Rz: Zapomniała już pani o upadku w Canberze? Pierwsze relacje z Australii były bardzo dramatyczne...[/b]

[b]Maja Włoszczowska:[/b] Przyznam szczerze, że chyba nigdy w życiu nie byłam w takim szoku. Kiedy się wywróciłam, siedziałam przynajmniej pół godziny i nie mogłam dojść do siebie. Byłam przekonana, że mam złamaną szczękę. Podobnie myśleli lekarze. Cała byłam zakrwawiona. Każdy, kto mnie widział, odwracał głowę, więc wyglądało to naprawdę nieciekawie. Na szczęście wbrew dramatycznemu pierwszemu wrażeniu wszystko dobrze się skończyło. Nic złamanego, tylko szwy wewnątrz jamy ustnej, bez ran ciętych z zewnątrz, dzięki czemu nie mam wielkich blizn. Podbródek jest tylko delikatnie powiększony, ale mam nadzieję, że to też z czasem zniknie. Najważniejsze, że nie mam urazu psychicznego przed kolejnymi trudnymi zjazdami.

[b]Miała pani też inne zmartwienia, byt waszej grupy był zagrożony. Czy to już przeszłość?[/b]

Na szczęście trener Andrzej Piątek jest też świetnym menedżerem. Przez kilka poprzednich lat udawało mu się organizowanie drużyny, ale niestety, w zeszłym roku przegraliśmy z kryzysem ekonomicznym. Myślę, że każdy sportowiec odczuł to na własnej skórze. Mimo trudności ze znalezieniem sponsora przez trzy miesiące po igrzyskach w Pekinie zachowywałam spokój, ale w grudniu sytuacja zaczęła wyglądać nieciekawie. Przyznam szczerze, że tamten miesiąc przed rokiem to była wielka niepewność. Cały czas mamy wsparcie z Polskiego Związku Kolarskiego i Ministerstwa Sportu, ale sport zawodowy wymaga jeszcze większych nakładów. To, że zawsze mieliśmy własną grupę zawodową ze świetnym zapleczem technicznym powodowało, iż mogliśmy walczyć z najlepszymi. Dlatego bardzo się cieszę, że udało się znaleźć sponsora. Takiego człowieka jak Dariusz Miłek, który kocha sport, sam go uprawiał, zna kolarstwo, chce się w nie angażować i docenia nasze sukcesy.

[b]Mówią na panią Pszczółka i odnosi się to nie tylko do imienia, ale też pracowitości. Jak wygląda pani przeciętny dzień?[/b]

Zależy. Teraz mamy grudzień, a to spokojny okres. Trenuję raz dziennie. Rano o 10.30. Wcześniej jem śniadanie, przed śniadaniem oczywiście rozruch. Chodzę też na zabiegi rehabilitacyjne, korzystam zwłaszcza z kriokomory. To jest wersja delikatna. Styczeń jest zdecydowanie cięższy. Najpierw długo, do czterech godzin, biegamy na nartach. Po południu jest drugi trening: siłownia – basen – sala gimnastyczna. Wieczorem jeszcze odnowa biologiczna, więc praktycznie cały dzień jest podporządkowany treningowi. Tak zresztą powinno być. W końcu to mój zawód.

[b]Jakie przyszłoroczne imprezy będą dla pani najważniejsze?[/b]

Zdecydowanie mistrzostwa świata. Chociażby z tego względu, że w tym roku, niestety, nie miałam możliwości w nich wystartować z powodu upadku na treningu w Canberze. To jest mój wielki cel. Po drodze będą mistrzostwa Europy i zawody Pucharu Świata. Wszystkie imprezy są ważne z uwagi na kwalifikacje olimpijskie. Zbieramy punkty przez całe trzy lata przed igrzyskami w Londynie. Każdy punkt może się liczyć.

[b]Jak spędzi pani święta Bożego Narodzenia?[/b]

Na pewno z rodziną. Bardzo możliwe, że w tym roku będziemy świętować u mnie, bo jest to pierwszy rok, gdy mogę przyjąć gości we własnym mieszkaniu w Jeleniej Górze. Przyjadą mama, brat, babcia, dziadek, młodziutki piesek labradorek. Także ciocia, wujek i kuzynki, którzy dzielą święta między dwie rodziny. Chyba że w ostatniej chwili stwierdzimy, że gdzieś wyjeżdżamy całą rodziną. Zobaczymy.

[b]Pani ulubiona potrawa wigilijna?[/b]

Karp. Lubię rybki, ale karpie właściwie jem tylko na święta. Gdy czegoś próbuje się tak rzadko, to lepiej smakuje. Następnego dnia zawsze chodzę na trening na nartach biegowych, więc mogę zjeść trochę więcej.

[b]Rz: Zapomniała już pani o upadku w Canberze? Pierwsze relacje z Australii były bardzo dramatyczne...[/b]

[b]Maja Włoszczowska:[/b] Przyznam szczerze, że chyba nigdy w życiu nie byłam w takim szoku. Kiedy się wywróciłam, siedziałam przynajmniej pół godziny i nie mogłam dojść do siebie. Byłam przekonana, że mam złamaną szczękę. Podobnie myśleli lekarze. Cała byłam zakrwawiona. Każdy, kto mnie widział, odwracał głowę, więc wyglądało to naprawdę nieciekawie. Na szczęście wbrew dramatycznemu pierwszemu wrażeniu wszystko dobrze się skończyło. Nic złamanego, tylko szwy wewnątrz jamy ustnej, bez ran ciętych z zewnątrz, dzięki czemu nie mam wielkich blizn. Podbródek jest tylko delikatnie powiększony, ale mam nadzieję, że to też z czasem zniknie. Najważniejsze, że nie mam urazu psychicznego przed kolejnymi trudnymi zjazdami.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!