Dąsy Tuska nie zdadzą się na nic

Nowy prezydent szybko spostrzeże, że może odgrywać samodzielną rolę – mówi były premier Leszek Miller w rozmowie z "Rzeczpospolitą"

Publikacja: 08.02.2010 03:34

Dąsy Tuska nie zdadzą się na nic

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

[b]RZ: Czy z pana doświadczenia wynika, że polska konstytucja blokuje wzajemne działania prezydenta i premiera, jak twierdzą jej krytycy?[/b]

[b]Leszek Miller (SLD):[/b] Sądzę, że konstytucja jest dość czytelna. Uznaje prymat władzy premiera, czyniąc z władzy prezydenta postać drugoplanową.

[b]Rację ma więc Donald Tusk, mówiąc, że prezydentura to tylko prestiż?[/b]

Premier Tusk wyraźnie przesadził. W polityce wewnętrznej i zagranicznej główna władza spoczywa na Radzie Ministrów. Ale to nie oznacza, że prezydentura oznacza nicnierobienie i czerwone dywany. W tej przesadzie premier bardzo utrudnił kandydowanie przedstawicielowi PO. Podczas kampanii kontrkandydaci będą go pytać, po co właściwie kandyduje, skoro ten urząd według szefa PO nie ma żadnego znaczenia.

[b]Jeśli postać prezydenta jest drugoplanowa, to dlaczego premier Miller, żelazny kanclerz, przegrał rywalizację z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim?[/b]

Przegrałem głównie z powodu afery Rywina. I nie tyle chodziło o jej meritum, ile o to, że ta afera rozbudziła rywalizację różnych frakcji w SLD. Gdyby została inaczej rozegrana, tak jak teraz jest rozgrywana przez współpracowników premiera Tuska afera hazardowa, to sprawy potoczyłyby się inaczej. Ani ja osobiście, ani mój rząd nie mielibyśmy takich kłopotów.

[b]Czyli decyzja Tuska o niekandydowaniu jest racjonalna, bo jako premier będzie zwycięski w ewentualnej konfrontacji z przyszłym prezydentem?[/b]

Jest zwycięska, jeśli chodzi o zasób posiadanej władzy. Ale mój przykład pokazuje, że szef rządu może przegrać z prezydentem. Wszystko zależy od tego, co się dzieje w bieżącym życiu politycznym, jakie przygody spotykają premiera. Jeśli w czasie kadencji nie dzieje się nic nadzwyczajnego, to prezes Rady Ministrów może wykorzystywać swą dominację wynikającą z konstytucji. Ale...

[b]

... ale?[/b]

Jeśli zdarzy się coś nadzwyczajnego, to premier nie jest w stanie wygrać tej rywalizacji. Uważam zresztą, że głównym motywem rezygnacji Tuska z kandydowania w wyborach prezydenckich nie jest sytuacja w Polsce.

[b]Tylko co?[/b]

Sytuacja w PO. Jeśli tak jest, to patrząc z dzisiejszej perspektywy, wybrał dobrze. Nikt jednak nie jest w stanie powiedzieć, jak będzie za rok, dwa lata. Bo największe zagrożenie dla premiera wynika z sytuacji finansów publicznych.

[b]Z jakiego powodu?[/b]

Premier umiejętnie koncentruje się na wzroście PKB (produktu krajowego brutto), ale unika jak ognia mówienia o prawdziwym stanie finansów publicznych, o zadłużeniu państwa. Planowany deficyt w tym roku, w porównaniu z poprzednim, wzrasta o 100 proc. To nie zdarzyło się w historii polskiej transformacji przez ostatnie 20 lat.

[b]Ale nie było chyba też takiego światowego kryzysu?[/b]

Tak szybki wzrost deficytu nie ma nic wspólnego z kryzysem. I nigdy nie byliśmy tak blisko konstytucyjnej granicy 50 proc. zadłużenia w stosunku do PKB. To jest kula śniegowa, która pędzi za Tuskiem, i prędzej czy później go dopędzi. Żadne sztuczki księgowe, jak ta zapowiadana ostatnio na Politechnice Warszawskiej, tego nie zmienią.

[b]Jak ma się ta dziura budżetowa do przyszłych relacji premier – prezydent?[/b]

Gdyby Tusk przeszedł do Pałacu Prezydenckiego, toby uciekł przed tą kulą. Decydując, że nie chce przejść, naraża się na to, że ta kula go doścignie i po nim się przejedzie.

[b]Tusk nie wygląda na kamikadze. Może tej kuli nie ma?[/b]

Liczby są liczbami. A premier je po prostu bagatelizuje. Może liczy na siłę kreatywnej księgowości, na szczęśliwy traf i dobrą gwiazdę. I niezależnie, kto będzie z PO prezydentem, jego stosunki z premierem będą się psuć.

[b]Dlaczego? Przecież premier Tusk może chyba zadbać o to, by prezydentem była osoba, z którą “psucie stosunków” będzie mało prawdopodobne?[/b]

Nowy prezydent, kiedy się otrząśnie i popatrzy na swoje otoczenie, pomyśli sobie: dlaczego mam być giermkiem premiera? Przecież może sobie zbudować samodzielną pozycję.

[b]Przecież taki prezydent byłby niejako z nadania Tuska?[/b]

Nie, bo jednak nie mamy do czynienia z taką sytuacją jak w Rosji, w której premier Władimir Putin naznacza prezydenta Dmitrija Miedwiedie- wa. W Polsce było to bardzo krytykowane. Gdyby polskie media przełknęły analogiczną sytuację, oznaczałoby to stosowanie przez nie podwójnej moralności. Niemniej Tusk uważa, że wskazana przez niego osoba wygra wybory prezydenckie. Jeśli uważałby inaczej, to decyzji o rezygnacji ze startu by nie podjął.

[b]Czyli liczy, że sytuacja ułoży się po jego myśli. Słusznie?[/b]

[wyimek]PO wystawi Bronisława Komorowskiego. A ten pójdzie drogą Aleksandra Kwaśniewskiego [/wyimek]

Nowo wybrany prezydent bardzo szybko spostrzeże, że dysponuje wszelkimi instrumentami, które pozwolą mu odgrywać całkowicie samodzielną rolę. Nie musi być osobą spełniającą oczekiwania i życzenia premiera. Ma dostateczne kompetencje konstytucyjne, będzie mógł okazywać swoją autonomię zarówno w sytuacjach zewnętrznych, jak i wewnętrznych. A przede wszystkim jako prezydent ma znacznie więcej niż premier wolnego czasu, który może zagospodarować na budowanie własnego zaplecza politycznego.

[b]Po co miałby to robić?[/b]

Po to choćby, żeby być wybranym na drugą kadencję. Każdy prezydent, który wchodzi raz do Pałacu, chce być wybrany ponownie. Nie będzie ryzykował sytuacji, że premier mu powie przed kolejnymi wyborami: “Wiesz, Bronek, nie nadajesz się, mamy tu lepszego kandydata”. Aby tego uniknąć, prezydent musi mieć taką pozycję i takie zaplecze, żeby wystartować. Nawet jeśli premierowi nie będzie się to podobać.

[b]Mówiąc “Bronek”, ma pan na myśli Bronisława Komorowskiego? Ale to chyba hipotetyczna kandydatura?[/b]

Uważam, że jeśli PO kogoś wystawi, to właśnie Komorowskiego. Gdyby wygrał, będzie miał w pamięci dwa przykłady: partyjnego Lecha Kaczyńskiego i apartyjnego Aleksandra Kwaśniewskiego. Pójdzie oczywiście drogą Kwaśniewskiego.

[b]Na czym polegała ta apartyjność Kwaśniewskiego? Zawetował najważniejsze sprawy: ustawę o IPN, reformę podatków.[/b]

Wcale nie najważniejsze. Często wchodził z nami w spory, często były one bardzo gwałtowne i dotkliwe.

[b]Które były takie dotkliwe? Pamiętam tylko spór dotyczący reformy samorządowej.[/b]

Wbrew opinii SLD przesunął termin wyborów samorządowych, umożliwiając reformę samorządową. Ale było mnóstwo rzeczy, które nie przeciekały do opinii publicznej.

[b]To proszę powiedzieć, co nie przeciekło?[/b]

Nie powiem, bo jesteśmy teraz w SLD na etapie miłości.

[b]Kwaśniewski nie jest w SLD.[/b]

Ale jest bardzo ważną postacią i jak czegoś do tej pory nie powiedziałem, to tym bardziej nie powiem teraz.

[b]Wróćmy więc do prezydentury Kwaśniewskiego.[/b]

Kwaśniewski budował swoją pozycję – także w oczach opinii publicznej – na przekonaniu, że stara się być prezydentem wszystkich Polaków, a nie jednej partii politycznej.

I inteligentny następca Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego pójdzie dokładnie tą samą drogą. Jeśli w pierwszej kadencji uda mu się zbudować silną, indywidualną pozycję, a w dodatku w swoim ugrupowaniu, czyli w PO, będzie miał dostateczną liczbę sojuszników, to dąsy premiera będą dla niego mało znaczyły.

[b]Tak czy owak partia prezydencka?[/b]

Niekoniecznie partia prezydencka. Wystarczy silna pozycja w Platformie.

I stosowne grono zwolenników w sytuacji, gdy premier będzie się zużywał. Bo proces zużywania się premiera jest o wiele bardziej intensywny niż prezydenta. Tylko w odniesieniu do obecnego prezydenta mamy do czynienia z procesem szybkiego zużywania się prezydenta. To wynika z cech Lecha Kaczyńskiego, dla większości Polaków prezydent jest aktywistą PiS. Komorowski pójdzie inną drogą, drogą Aleksandra Kwaśniewskiego.

[b]Na razie jednak jesteśmy na etapie, że polską politykę przewrócił Donald Tusk, oświadczając, że nie chce do tych żyrandoli, czyli Pałacu Prezydenckiego.[/b]

To oczywiście jest decyzja, która ma ogromne znaczenie, i będzie miała ogromne skutki. Ale co tak naprawdę legło u jej podstaw, nie wiadomo. Jest wokół tej sprawy wiele mgły. I trzeba poczekać, aż ta mgła opadnie.

[b]RZ: Czy z pana doświadczenia wynika, że polska konstytucja blokuje wzajemne działania prezydenta i premiera, jak twierdzą jej krytycy?[/b]

[b]Leszek Miller (SLD):[/b] Sądzę, że konstytucja jest dość czytelna. Uznaje prymat władzy premiera, czyniąc z władzy prezydenta postać drugoplanową.

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!