[b]Rz: Trzęsienie ziemi w Chile miało siłę 8,8 stopnia w skali Richtera. Co ludzie wtedy odczuwają?[/b]
[b]Paul Earle:[/b] Ziemia dosłownie ucieka spod nóg, tak, że nie da się ustać. Ludzi ogarnia panika. To trzęsienie było piątym co do wielkości od 1900 roku, czyli od czasu, kiedy zaczęto pomiary. Jeśli chodzi o ilość uwolnionej energii, było ono 500 razy silniejsze od styczniowego trzęsienia na Haiti. Trwało 120 sekund, kilka razy dłużej niż poprzednie.
[b]W takim razie to zdumiewające, że jest tak mało ofiar.[/b]
Tym razem epicentrum było na styku płyt tektonicznych, jakieś 35 kilometrów pod kontynentem południowo-amerykańskim i 100 kilometrów od brzegu. Rozłożyło się na obszarze 400 kilometrów kwadratowych. Natomiast w przypadku trzęsienia ziemi na Haiti epicentrum znajdowało się blisko stolicy, a wstrząsy były znacznie bardziej skoncentrowane. Objęły obszar 50 kilometrów kwadratowych. W efekcie liczba ofiar była znacznie większa. Znaczenie ma także to, że w Chile domy buduje się z myślą o tym, że jest to teren aktywny sejsmicznie. Na Haiti, jednym z najbiedniejszych krajów półkuli, nikt nie zaprząta sobie tym głowy i wszystko się waliło jak domki z kart.
[b] Można się spodziewać kolejnych wstrząsów wtórnych?[/b]