Treść odpowiedzi rosyjskiego rządu na skargę Polaków [link=http://www.rp.pl/artykul/442884,456406_Rosjanie_neguja_mord_w_Katyniu.html" "target=_blank]ujawniła w wydaniu świątecznym „Rzeczpospolita”[/link].
Część dokumentów przechodzi właśnie procedurę odtajniania – powiedział w rozmowie z „Rossijską Gazietą” szef Federalnej Agencji Archiwalnej Rosji Andriej Artizow. Nie sprecyzował, o jakie materiały chodzi i czy można liczyć na ich ujawnienie przed katyńskim spotkaniem premierów Donalda Tuska i Władimira Putina 7 kwietnia. Ze słów Artizowa wynika, że dokumentów jest niewiele i „nie zmieniają istoty tego, co już wiadomo o tej zbrodni, jednak pomagają doprecyzować liczbę i listy zabitych”.
Wypowiedź archiwisty w krótkim wywiadzie dla dziennika rozbudziła nowe nadzieje. Kilka tygodni temu „Gazeta Wyborcza” informowała, że archiwiści Federalnej Służby Bezpieczeństwa poszukują brakującej listy białoruskiej zawierającej nazwiska prawie 4 tysięcy Polaków z terenów zachodniej Białorusi, zamordowanych przez NKWD w 1940 roku.
– Sądzę, że Moskwa przygotowuje jakiś gest – mówi „Rz” politolog Aleksiej Makarkin. – Putin nie pojedzie do Katynia z pustymi rękami. Może będzie to lista białoruska, może jakiś inny dokument dostarczający nowych informacji o tej zbrodni – dodaje.
O losach listy białoruskiej historycy mają różne opinie. Jedni biorą informacje o jej poszukiwaniu za dobrą monetę, inni nie wykluczają, że Moskwa dawno wie, gdzie się ona znajduje. Zgadzają się jednak, że jeśli dojdzie do jej przekazania, będzie to bardzo ważny gest. – Nie znamy miejsc, w których oprawcy ukryli ciała ofiar zbrodni. Ujawnienie listy i miejsc pochówku byłoby pięknym gestem, który Polacy przyjęliby z wdzięcznością – mówił w Moskwie sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik.