W związku z 70. rocznicą zbrodni katyńskiej polscy liderzy zagościli na rosyjskich łamach. Donald Tusk jako ten, który dąży do dialogu z Rosją i wraz z Władimirem Putinem próbuje „przeciąć katyński węzeł”. Lech Kaczyński zaś jako opętany rusofobią paranoik. Rosyjskie media zręcznie przenoszą wewnętrzny konflikt między naszymi politykami na relacje polsko-rosyjskie.
„Moskowskij Komsomolec”, komentując spotkanie Tuska i Putina w Katyniu jako próbę „rozbrojenia historycznej miny”, pisze: „Część polskiej elity wciąż kieruje się ideami prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które układają się w formułę: rusofobia bez granic”.
Dziennik uważa, że „na środową ceremonię Kaczyńskiego nie puścili. List polskiego prezydenta informujący o jego chęci przyjazdu bardzo w porę »zgubiono« w Moskwie. Ale z polskiej politycznej sceny Kaczyński i jego zwolennicy nigdy nie odejdą”.
„Polski prezydent poczuł potrzebę zorganizowania powtórnej ceremonii po tym, jak dowiedział się, że Donald Tusk przyjął zaproszenie Władimira Putina” – pisał w piątek dziennik „Wremia Nowostiej”, który dzień wcześniej stwierdził, pisząc o nieobecności Kaczyńskiego na środowych uroczystościach, że „nawet tak święte dla każdego Polaka miejsce jak Katyń nie zdołało ich (prezydenta i premiera – red.) połączyć”. Dziennik dodaje, że służby protokolarne „musiały się sporo napracować, by znaleźć wyjście z niezręcznej sytuacji powstałej z powodu rywalizacji wewnątrz polskich elit”.
Zrzucając odpowiedzialność za całe dyplomatyczne zamieszanie na niezdarność Kancelarii Prezydenta i kłótnie w polskich elitach, gazeta pomija to, że ludzie Kaczyńskiego jeszcze w styczniu, a więc na długo przed zaproszeniem Putina, prowadzili z rosyjskim ambasadorem rozmowy o planowanych przez Warszawę obchodach i zaproszeniu na nie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa.