Chodzi o to, żeby połączyć biznes z człowiekiem. Z jednej strony wpływamy na rozwój biznesu i wzmacniamy twarde liczby, z drugiej – odpowiadamy na realne potrzeby człowieka związane ze specyfiką jego pracy i przeciążeniami, które z niej wynikają. Po prostu szukamy zbioru wspólnego.
To wszystko jest związane z moim wykształceniem i pasją. Ukończyłam SGH i studia trenerskie na SWPS, od 20 lat jestem joginką, praktykuję Świadomą Obecność, jednocześnie cały czas pracując z ludźmi, będąc prezeską prężnej firmy. Krótko mówiąc: łączę znajomość realiów biznesu ze zrozumieniem potrzeb człowieka.
Koncepcja wellbeingu korporacyjnego ewoluuje w świecie, a w Polsce jeszcze niedawno była zupełnie nieznana...
Kiedy wprowadzałam wellbeing firmowy do Polski – a było to blisko 20 lat temu – zainteresowanie było niewielkie. Dlatego zaczęłam od edukowania rynku. Brałam udział w konferencjach, prowadziłam wykłady na warszawskim AWF, opowiadałam przedsiębiorcom o potencjale branży wellness, która w USA i Kanadzie już wtedy stanowiła ważne ogniwo biznesu. I po jakimś czasie polskie firmy – średnie i duże – też zaczęły dostrzegać korzyści z wdrażania programów wellbeingowych. Powiem nawet więcej, zapotrzebowania na usługi tego rodzaju jest coraz więcej.
A czego teraz, w czasie pandemii, najbardziej potrzebujemy na styku pracy, interesu firmy i własnego dobrostanu?
To zależy od specyfiki firmy, jej kultury organizacyjnej, wielkości, poziomu rozproszenia. Jest mnóstwo potrzeb, ale na pierwszy plan wysunęło się zdrowie psychiczne. Wielu ludzi przeżywa lęki o swoje zdrowie i przyszłość ekonomiczną. Borykają się z zaburzoną równowagą „praca – życie" w pracy zdalnej, często z dziećmi u boku. Przeżywają konflikty w rodzinach, a tym, którzy mieszkają sami, doskwiera samotność. A przecież to czubek góry lodowej, bo nie znamy jeszcze wszystkich psychosomatycznych i społecznych skutków pandemii.