[b]Czy wygra pan z Sebastianem Karpiniukiem rywalizację o szefostwo zachodniopomorskiej PO? [/b]
Nie wiem i nie sądzę, żeby można tu było mówić o jakiejkolwiek rywalizacji. Dotychczasowy przewodniczący Stanisław Gawłowski został wiceministrem, a premier zakazuje łączyć takie funkcje. Do końca grudnia muszą się odbyć wybory. Jest to zupełnie nowa okoliczność. Uważam, że z Gawłowskim łączy mnie polityczna przyjaźń. Z Karpiniukiem zresztą również. I proszę się nie obawiać o nasze wzajemne relacje.
[b]Będzie pan startował czy nie? [/b]
Jeszcze tego nie ustaliliśmy. W grę wchodzą teraz tylko dwa nazwiska. Albo ja, albo Karpiniuk. Jesteśmy z Sebastianem ostatnimi osobami, które się o to pokłócą.
[b]Zobaczymy w grudniu. [/b]
Znamy się od 15 lat, i o znacznie bardziej poważne rzeczy się nie pokłóciliśmy. Nigdy.
[b] Które z określeń jakie pojawiają się o panu mediach podoba się panu najbardziej? Watażka, delfin, gladiator? [/b]
Tyle się w życiu nasłuchałem, że nie potrafię emocjonalnie do takich szufladek podchodzić. Mnie raczej takie określenia krępują niż zastanawiają. Gdy czytam o sobie, że jestem złym człowiekiem to jest mi przykro. Jeśli czytam o sobie...
[b]Że jest pan delfinem? [/b]
Jak już powiedziałem na łamach tej gazety, uważam to określenie za idiotyczne. To dziennikarska kreacja, która jest mi całkowicie obca. Mam też świadomość, że budzi niechęć moich kolegów. A nie mam żadnego powodu by czuć się od kogokolwiek lepszym. Czuję się skrępowany tą sytuacją.
[b]To może gladiator? [/b]
Ani gladiator, ani watażka. Żadne z tych dziennikarskich określeń nie podoba mi się.
[b]Co będzie w 2010 roku? Jest pan uważany przez kolegów za dobrego analityka bieżących wydarzeń. [/b]
Akurat to określenie bardziej mi pasuje.
[b]A co się będzie działo w Polsce w 2010 roku? [/b]
Będzie to koniec pewnej epoki politycznej. Dojdzie do zachwiania dwubiegunowego systemu władzy w Polsce. Jedni wygrają, drudzy przegrają wszystko.
[b]I będzie tylko jedna partia? [/b]
Jeśli pani przypomniałaby sobie lata 1989 – 1990, ale nie w Polsce, to najwybitniejsze mózgi na świecie pisały o tym, że to jest koniec historii. Że nic się nie zdarzy, bo świat jest jednowymiarowy. Jest jedno supermocarstwo, i koniec. Z dawnego dwubiegunowego świata USA – ZSRR powstał dzisiaj, paradoksalnie, świat wcale nie bardziej stabilny.
[b] Ale jaki ma to związek ze sceną polityczną w Polsce? [/b]
Nie jestem człowiekiem zapatrzonym w sondaże, ale Platforma jest dzisiaj w roli Stanów Zjednoczonych po wygraniu zimnej wojny. Naprzeciwko nas stoi obóz skompromitowany.
[b] Czym skompromitował się PiS? Walką z korupcją i ubekami? [/b]
Ten obóz w bieżącej działalności zaprzeczył wszystkiemu, o co walczył i co głosił. I nie jest w stanie sformułować pozytywnych przekazów dla ludzi. Ten okres się skończy i powstaną dla Platformy inne punkty odniesienia.
[b]Skąd podejrzenie, że te punkty odniesienia powstaną? [/b]
Muszą być, bo życie nie znosi próżni. I Platforma musi być przygotowana na tę sytuację. Jeśli chce być podmiotem, musi mieć świadomość, że w 2010 roku definitywnie skończy się budowanie wizerunku na anty-PiS. Wybory prezydenckie zmiotą PiS ze sceny. Będą inne wyzwania.
[b]Jakie? [/b]
Tego do końca nie wiem. Może będzie to Rafał Dutkiewicz, może Krytyka Polityczna Sierakowskiego. Może to będzie zagrożenie dla PO z prawej strony, a może z lewej. To zależy od tego, kto sformułuje ciekawe odpowiedzi na problemy Polaków. W każdym razie skończy się monopol Platformy na to, by być sexy, jak to ostatnio powiedział Jarosław Gowin. Nasi kolejni oponenci z pewnością nie będą w takim stopniu archaiczni i przekonani o swojej nieomylności jak bracia Kaczyńscy. Pojawi się świat polityczny, którego dzisiaj jeszcze nie ma. Żadne pieniądze, żadne dotacje dla partii tego nie zmienią. Te pieniądze mają oczywiście wpływ, konserwują obecny system, ale tego nie zmienią.
[b]Jest pan przekonany, że Donald Tusk wygra? [/b]
Tak. Jeśli wystartuje.
[b]Mówienie, że jeszcze nie wiadomo, czy wystartuje, to propagandowe sztuczki. [/b]
Premier byłby nieodpowiedzialny, gdyby pozwolił na budowanie obrazu, że jest zainteresowany udziałem w kampanii prezydenckiej. Dziennikarze będą to skutecznie robić za niego. Donald Tusk musi dzisiaj jako premier przekonać Polaków, że potrafi sformułować plan, z którym będą mogli się identyfikować. To gwarancja zwycięstwa tego rządu, a przy okazji wygranie prezydentury.
[b]Podczas kampanii prezydenckiej pan zostaje jej szefem i sekretarzem generalnym PO, a Grzegorz Schetyna premierem? [/b]
Nikt mi takiej propozycji nie złożył. Nie pracowałem nigdy w najbliższym otoczeniu premiera, a każdy przyzwyczaja się do swoich współpracowników. W otoczeniu Donalda Tuska jest wielu doświadczonych w kampaniach wyborczych ludzi, których darzy wielkim zaufaniem. Nawet jeśli przyjąć, że jest to możliwy wariant, to znam co najmniej kilka innych rozwiązań personalnych.
[b]Jakich na przykład? [/b]
To dziennikarze mogą się bawić w takie kreowania czy typowania, ale nie ja. Poza tym zawsze liczy się zespół, a nie szef kampanii.
[b]Podjąłby się pan tej roli? [/b]
Nigdy się nie uchylałem od pracy. Jeśli nikt mi tego nie zaproponuje, też się nie obrażę i będę pomagał. Ze mną jest tak, że nie pytam, co jest do zrobienia. Tylko przychodzę i zabieram się do pracy. Wiedzą o tym ludzie w moim regionie. Nikt zresztą w życiu nic mi nie dał i niczego się za darmo w polityce nie dostaje.
[b]Chciałby pan pomóc Tuskowi w zdobyciu prezydentury? [/b]
Chciałbym pomóc Platformie, Tuskowi oczywiście też. Ale czy będę szefem kampanii prezydenckiej? Wydaje mi się to mało prawdopodobne.
[b]A sekretarzem generalnym? [/b]
To nie jest moja decyzja. To szef partii wskazuje kandydata.
[b]Ma pan opinię świetnego organizatora. Byłby pan dobry jako następca Schetyny... [/b]
Słyszałem takie opinie, ale jestem pokorny i spokojny. Od Tuska podczas ubiegłorocznej kampanii, w obecności 3 tys. ludzi, usłyszałem, że jestem nadzieją Platformy. Były to dla mnie ważne słowa.