[b]Lech jest jedyną drużyną, która jeszcze trenuje i gra. To dla trenera problem, kiedy piłkarze na tydzień przed świętami muszą myśleć o piłce, a nie o gwiazdce?
FRANCISZEK SMUDA[/b] - To nie jest żaden problem. Nawet lepiej, że tak się dzieje, jestem z tego zadowolony. Trzymiesięczny okres przerwy w rozgrywkach to przekleństwo. Za dużo tracimy, czekając na grę. Musimy wypełnić martwy okres meczami kontrolnymi, a jeśli przerwy nie ma, lub jest maksymalnie krótka, piłkarze mają jeszcze wszystko w nogach.
[b] Czyli przygotowanie do meczu z Feyenoordem, który odbędzie się 17 grudnia nie stanowi dla pana problemu? [/b]
Żadnego. Weszliśmy w rytm, a zawodnicy wolą grać niż trenować siłę lub kondycję. To jest normalne. W Widzewie, kiedy walczyliśmy o europejskie puchary - w Lidze Mistrzów, czy o Puchar UEFA miałem dokładnie to samo, co teraz w Lechu. Rytm i oczekiwanie na mecz. Kiedy potem piłkarz już wyjdzie na boisko, chce mu się grać i walczyć. Akumulator w samochodzie ładuje się poprzez jazdę. Piłkarz ładuje akumulator grając.
[b] Wspomniał pan o Widzewie. Można go porównać z Lechem pod innymi względami, choćby pod względem waleczności? [/b]