Znany politolog doktor Marek Migalski nie może rozpocząć przewodu habilitacyjnego. Na swoim macierzystym Uniwersytecie Śląskim nawet nie próbował. – Powiedziano mu, że nie ma po co, bo i tak go uwalą – mówi „Rz” jeden z jego kolegów. Nie udało się też na Uniwersytecie Wrocławskim, a przedwczoraj wszczęcia przewodu habilitacyjnego odmówiła Migalskiemu Rada Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
– Nikt nie przedstawił w czasie dyskusji ani jednego merytorycznego argumentu przeciwko tej habilitacji – mówi „Rz” Antoni Dudek biorący udział w posiedzeniu Rady Wydziału.
Wcześniej rada powołała zespół, który miał ocenić dorobek naukowy Migalskiego i przedstawić swoją rekomendację. Członkowie zespołu zgodnie uznali, że warunki zostały spełnione i przewód powinien ruszyć. Stało się jednak inaczej. Za wszczęciem procedury głosowało 16 osób, przeciw było 11, a pięć się wstrzymało. Zabrakło jednego głosu.
Migalski posiada odpowiedni dorobek naukowy. Jest autorem lub współautorem 11 książek, napisał też rozprawę habilitacyjną. Skąd w takim razie jego problemy?
– Naraził się wielu osobom w środowisku akademickim. Po pierwsze jest zbyt medialny, co wielu się nie podoba. Po drugie ośmielił się publicznie skrytykować swojego szefa prof. Iwanka, a takich rzeczy się nie zapomina – mówi „Rz” nieoficjalnie jeden z jego uczelnianych kolegów.