Minister Radosław Sikorski oprócz administrowania MSZ, a wcześniej MON, nie może się pochwalić sukcesami ani na polu polityki zagranicznej, ani bezpieczeństwa. Nic więc dziwnego, że nie został szefem NATO w trudnym dla sojuszu momencie. Nie jest bowiem wizjonerem. Z racji swego afgańskiego epizodu w życiorysie mógłby jednak spróbować odegrać historyczną rolę, gdyby naszej dyplomacji udało się wynegocjować pokój w Afganistanie.
Jednym ze scenariuszy uspokojenia sytuacji w tym kraju jest opcja szybkiego wciągnięcia umiarkowanych talibów do procesu politycznego i podzielenia się z nimi władzą. Jest na to zgoda prezydenta Baracka Obamy. Polska dyplomacja mogłaby się podjąć roli pośrednika w rozmowach między USA, talibami i rządem w Kabulu. Istnieją ku temu mocne przesłanki. Mamy solidny, dobrze postrzegany przez Afgańczyków, kontyngent w Ghazni (jak powiedział podczas wizyty w Polsce gubernator prowincji Osman Osmani), a także dobre relacje z Amerykanami i rządem w Kabulu.
Rozwiązanie polityczne to dla nas najlepsze rozwiązanie, w przeciwnym bowiem razie utkniemy w Afganistanie na bardzo długo, a wtedy trzeba będzie się liczyć ze wzrastającą liczbą ofiar w polskim kontyngencie i ogromnymi kosztami. Tym bardziej że Polacy mają również prowadzić działania zaczepne.
[wyimek]Polski szef dyplomacji nie jest wizjonerem. Ale z racji afgańskiego epizodu w życiorysie mógłby odegrać historyczną rolę, gdyby udało się nam wynegocjować pokój w Afganistanie[/wyimek]
Porozumienie uspokoiłoby sytuację na granicy afgańsko-pakistańskiej. I, co najważniejsze, w końcu sami Afgańczycy, jeśli proces polityczny byłby udany, mogliby szybko przejąć samodzielną władzę, a w dłuższej perspektywie NATO miałoby szansę na wyjście z Afganistanu z twarzą.