– Potwierdzam, że CBA poprosiło MON o dokumenty. Dokonujemy analizy tej sprawy – mówi „Rz” Temistokles Brodowski, rzecznik CBA.
Jak ujawniliśmy w sobotę w wydaniu online, biuro sprawdza przetarg pół roku po rozstrzygnięciu. Dlaczego teraz? Brodowski odmawia ujawnienia powodów. Kulisami przetargu, za który odpowiada Terenowy Oddział Techniki Morskiej w Gdyni, cały czas zajmuje się też wojskowy kontrwywiad, który podlega premierowi. – W MON jest popłoch, nikt nie wie, o co może chodzić – mówi nam pracownik resortu.
O niejasnościach wokół zakupu broni dla Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego „Rz” pisze od stycznia. Rakiety typu NSM za 420 mln zł brutto sprzedał Polsce norweski Kongsberg. W umowie, którą podpisano przed końcem 2008 r., jest klauzula mówiąca o możliwości dokupienia kolejnych 36 rakiet.
To już szósty typ rakiet używanych przez polskie wojsko. Dlatego wybór akurat tej oferty szef resortu Bogdan Klich nazwał wówczas głupotą i absurdem.
Szwedzki Saab – konkurent Norwegów, od początku zarzuca MON faworyzowanie Kongsberga. Jego zdaniem NSM znajdują się dopiero w fazie testów, nie mogą być też stosowane zamiennie z zakupionymi wcześniej przez resort pociskami Saab – RBS 15 i Mk 3 – a taki bezwzględny wymóg przetargowy postawił resort obrony. MON od początku zapewniało, że kontrakt na rakiety dla Marynarki Wojennej podpisano, gdy „jego przebieg i rozstrzygnięcie zostały zweryfikowane przez audyt wewnętrzny resortu obrony ”.