Staramy się pokazywać ludziom co to jest Polska

Rozmowa: Aleksander Sielicki, prezes Krasnodarskiej Organizacji Regionalnej Polskie Centrum Narodowo-Kulturalne Jedność, członek Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy marszałku Senatu RP

Aktualizacja: 01.07.2009 12:10 Publikacja: 30.06.2009 18:08

Aleksander Sielicki

Aleksander Sielicki

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Jak wygląda dzisiaj wasza działalność? Mam wrażenie, że przeciętnemu zjadaczowi chleba Polonia kojarzy się ze starszymi paniami w strojach ludowych, atmosferą akademii i, co tu dużo mówić, po prostu z nudą. Jak to działa w rzeczywistości, na ile żywa jest Polonia np. u was w Krasnodarze?[/b]

[b]Aleksander Sielicki:[/b] – Wiem, co ma pani na myśli. Bardzo trafnie opisał to w swoim czasie Gombrowicz w „Dziennikach”, mówiąc o spotkaniach Polonii w Ameryce Łacińskiej. Polacy się zebrali, przypomnieli, że Chopin to największy kompozytor, że najlepszy malarz to Matejko, że Polska miała pierwszą konstytucję w Europie, zaśpiewali hymn. Wypili herbatę, kawę, ktoś koniak i się rozeszli. Można i tak na to patrzeć. Ale ja wychodzę z założenia, że każdy ma jakieś zainteresowania. Ktoś chce się uczyć języka, żeby pojechać do Polski na studia, kursy, seminaria, warsztaty, konkursy. Dzieci chcą pojechać na kolonie. Ktoś nie ma co robić i po prostu szuka towarzystwa. Staramy się przyciągać dzieci. Zawsze jest grupa młodych ludzi, którzy chcą pojechać do Polski, np. na studia. Działają u nas młodzieżowe grupy rockowe, grają muzykę Czerwonych Gitar i innych zespołów. Jest oczywiście zespół folklorystyczny, ale także np. klub pań, klub miłośników filmu polskiego. Potem ludzie zaczynają się przyjaźnić, spotykać także prywatnie we własnym gronie. To normalny, żywy organizm – jak w rodzinie. Nudno nie jest.

Robimy jedną ważną rzecz – pokazujemy, że Polacy tu są, że wnieśli swój wkład w rozwój regionu – co w zasadzie ma zastosowanie do całej Rosji. Polska diaspora, czy to zesłańcy, czy ludzie, którzy dobrowolnie wyjeżdżali, zawsze byli dobrze wykształceni i zawsze wiele dla Rosji robili. Przypominając o tym, staramy się prowadzić propagandę pozytywnego wizerunku Polaka i polskiej kultury. To w jakiejś mierze taka ludowa dyplomacja.

[b]Macie dobry kontakt z miejscowymi władzami. W jakich warunkach działacie?[/b]

Trzeba wspomnieć o rosyjskiej polityce wobec mniejszości – od czasów prezydentury Borysa Jelcyna, a jeszcze bardziej Władimira Putina, władze bardzo sprzyjają tzw. harmonizacji relacji między narodowościami. W wielonarodowych regionach jak Krasnodar to szczególnie ważne.

Organizacje polonijne przeżywają w Rosji odrodzenie od końca lat 80., początków 90. Wcześniej przez wiele dziesięcioleci mniejszości nie miały lekkiego życia. I ludzie starali się nie mówić głośno o swoim pochodzeniu. Nie tyle zapomnieć, że są Polakami, ile wychowywać swoje dzieci tak, żeby były zasymilowane, żeby się nie odróżniać. Wyrastało całe pokolenie sowieckich ludzi, którzy przyznawali: tak, mamy jakieś tam polskie korzenie, ale tak naprawdę to już jesteśmy Rosjanami. Babuszki modliły się po polsku, ale starały się to robić po cichu. Kiedy zaczął się tworzyć ten ruch polonijny, najaktywniej działała inteligencja, bo to dzięki niej zachował się polski język. Bardzo silna rusyfikacja zawsze była poważnym problemem. Nawet wielu przewodniczących ciągle jeszcze nie mówi znośnie po polsku. My też się uczymy.

[b]A Kościół? Odgrywał dużą rolę?[/b]

Tak, zwłaszcza na początku. Do Rosji trafiało dużo duchownych polskich i często to się od nich zaczynało, bo wokół nich koncentrowało się życie Polonii.

Dzisiaj organizacje polonijne są głównie świeckie. Z Kościołem zaprzyjaźnione, ale działające odrębnie. Do dzisiaj jednak niektórzy polonijni liderzy kładą bardzo duży nacisk na przynależność religijną i przyjmują tylko tych, którzy są katolikami. Większa część liderów polonijnych wyznaje jednak zasadę – i moim zdaniem to prawidłowe podejście – że to nie ma znaczenia, a najważniejsze jest zainteresowanie, szacunek do naszej kultury, poczucie polskości. A jednak często pokutuje taki stereotyp, że katolicyzm jest warunkiem koniecznym, aby być Polakiem.

[b]Macie bieżący kontakt z polską kulturą, kinem, muzyką? Jak wygląda współpraca z Polską?[/b]

Myślę, że akurat u nas, w Krasnodarze, jest nie najgorzej. Dyrektor Instytutu Polskiego w Moskwie Hieronim Grala od kilku lat stale z nami współpracuje i przywozi do Krasnodaru polskie współczesne filmy. W najlepszych kinach Krasnodaru zawsze jest ogromne zainteresowanie nimi. Przychodzi bardzo dużo młodzieży. Ostatnio pokazywaliśmy „Samotność w sieci” – a ponieważ w Rosji ta książka jest bardzo popularna, to i na film przyszło dużo ludzi. Inne filmy, takie jak „Warszawa” czy „Dzień świra”, też miały spory rezonans. Może te filmy nie trafiają natychmiast, ale to i tak o wiele lepsze niż ciągłe oglądanie „Potopu” i „Pana Wołodyjowskiego”. To bardzo ważne dzieła, ale każdy z nas już je zna i bardzo potrzebujemy czegoś świeżego, co pokaże nam współczesną Polskę. Dzięki tym projekcjom poznają ją i tutejsi Polacy, i Rosjanie, i ludzie innych narodowości.

Bardzo dużo robi dla nas także konsul ds. Polonii. Współpracujemy też z organizacjami pozarządowymi, przede wszystkim ze Stowarzyszeniem Wspólnota Polska, fundacjami Pomoc Polakom na Wschodzie i Semper Polonia. Możliwości jest naprawdę wiele – trzeba tylko chcieć.

[b]Rz: Jak wygląda dzisiaj wasza działalność? Mam wrażenie, że przeciętnemu zjadaczowi chleba Polonia kojarzy się ze starszymi paniami w strojach ludowych, atmosferą akademii i, co tu dużo mówić, po prostu z nudą. Jak to działa w rzeczywistości, na ile żywa jest Polonia np. u was w Krasnodarze?[/b]

[b]Aleksander Sielicki:[/b] – Wiem, co ma pani na myśli. Bardzo trafnie opisał to w swoim czasie Gombrowicz w „Dziennikach”, mówiąc o spotkaniach Polonii w Ameryce Łacińskiej. Polacy się zebrali, przypomnieli, że Chopin to największy kompozytor, że najlepszy malarz to Matejko, że Polska miała pierwszą konstytucję w Europie, zaśpiewali hymn. Wypili herbatę, kawę, ktoś koniak i się rozeszli. Można i tak na to patrzeć. Ale ja wychodzę z założenia, że każdy ma jakieś zainteresowania. Ktoś chce się uczyć języka, żeby pojechać do Polski na studia, kursy, seminaria, warsztaty, konkursy. Dzieci chcą pojechać na kolonie. Ktoś nie ma co robić i po prostu szuka towarzystwa. Staramy się przyciągać dzieci. Zawsze jest grupa młodych ludzi, którzy chcą pojechać do Polski, np. na studia. Działają u nas młodzieżowe grupy rockowe, grają muzykę Czerwonych Gitar i innych zespołów. Jest oczywiście zespół folklorystyczny, ale także np. klub pań, klub miłośników filmu polskiego. Potem ludzie zaczynają się przyjaźnić, spotykać także prywatnie we własnym gronie. To normalny, żywy organizm – jak w rodzinie. Nudno nie jest.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!