[b]Rz: Nie jest już pan mistrzem świata wagi junior ciężkiej. Tak bez żalu oddał pan pas organizacji IBF, choć nie było go przecież łatwo zdobyć. Widziałem z bliska pana dramatyczny pojedynek o ten tytuł z Amerykaninem Stevem Cunninghamem...[/b]
Tomasz Adamek: Długo o tym rozmawiałem z Ziggym Rozalskim, moim doradcą i przyjacielem. Proszę mi wierzyć, nie było sensu dłużej trzymać tego pasa na półce, szczególnie gdy walka z Gołotą była już pewna. Będziemy się przecież bić o tytuł międzynarodowy IBF, a to wiązałoby się z zapłaceniem tej organizacji regulaminowej kary w wysokości 25 tysięcy dolarów, gdybym chciał tamten, znacznie ważniejszy pas, zatrzymać i odłożyć na później rewanżowe starcie z Cunninghamem.
[b]Ze sportowego punktu widzenia taki rewanż byłby logiczny.[/b]
Ale nie z biznesowego. Cunninghama nie chcą oglądać, więc telewizje nie płacą dużo za walki z jego udziałem. A ja nie będę się bił za grosze. Dlatego zdecydowałem się szukać silniejszych rywali w wadze ciężkiej. Być może z Cunninghamem spotkamy się kiedyś w tej właśnie kategorii. Przecież on też zbija sporo kilogramów, więc nie byłoby to dla niego problemem.
[b]Są jeszcze inni mistrzowie w junior ciężkiej, Panamczyk Guillermo Jones (WBA), Włoch Giacobbe Fragomeni (WBC) i Niemiec Marco Huck (WBO). Dlaczego nie dążył pan do unifikacji tytułów?[/b]