Reklama

Czeka nas kampania na wulkanie

Pojawia się pytanie, czy PO będzie się umiała ograniczyć – zastanawia się socjolog Tomasz Żukowski

Publikacja: 26.04.2010 02:40

Czeka nas kampania na wulkanie

Foto: ROL

To, co się działo w ostatnich dwóch tygodniach, to były tylko chwilowe emocje?

Tomasz Żukowski, socjolog i politolog z IPS UW, doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego:

Oczywiście że nie. To był społeczny stan nadzwyczajny. Powszechny, dojmujący żal, masowe obawy i osamotnienie, wreszcie – wielkie budowanie wspólnoty. To nie były tylko setki tysięcy osób na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, ale także miliony w całym kraju.

Zdecydowana większość ludzi rozmawiała o tym, co się stało, z rodziną i znajomymi, ponad połowa modliła się w domu, prawie połowa wywiesiła biało-czerwoną flagę. Co szósty dorosły Polak wziął udział w uroczystościach, manifestacjach na placach, ulicach swojej miejscowości: to około 5 milionów osób.

Skąd to wiemy?

Reklama
Reklama

Z badań przeprowadzonych w zeszły poniedziałek i wtorek (a więc tuż po żałobie) przez OBOP na zamówienie krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej. To dzięki temu pomiarowi wiemy, że poczucie żalu i wspólnoty objęło ponad

90 proc. badanych, a prawie wszyscy Polacy (96 proc.) są dumni z zachowań swych rodaków w ostatnich dniach. To była wielka trauma i wielkie potwierdzanie naszej wspólnoty i jej tożsamości.

Tego, co poeci nazywają „duszą polską”.

Przypomnijmy sobie diagnozę dobrze znaną polskim socjologom. Tożsamość Polaków współtworzą splątane ze sobą patriotyzm, wiara i obywatelskość: specyficzny, zakorzeniony w naszej historii, republikanizm. Stąd i biało-czerwone flagi, i modlitwa, i potrzeba uczestnictwa: dania świadectwa obecnością.

Inaczej niż w czasie poprzednich „wielkich poruszeń” szczególnie mocno uwidoczniło się to, co wcześniej było najsłabsze z kluczowej trójki wspólnotowych identyfikacji: polskie, republikańskie obywatelstwo. Można powiedzieć, że w czasie żałoby – a więc w szczególnych, nadzwyczajnych okolicznościach – potwierdziliśmy równocześnie wszystkie elementy „triady polskości”. Znaczenia tego nie sposób przecenić.

Co z tego wyniknie dla czasu zwyczajnego?

Reklama
Reklama

Z tego, co bardzo ważne, mogą wynikać inne, równie ważne, zjawiska. Jakie? Rzecz się właśnie rozstrzyga. Można o tym mówić językiem socjologii, ale chyba lepiej, odwołując się do podstawowych kodów polskiej kultury.

Pierwszy powiedział to Dariusz Karłowicz, przypominając „Dziady” Mickiewicza: lawa wypłynęła. Lawa przeżyć związanych z naszymi podstawowymi tożsamościami. Teraz – co naturalne – ona stygnie: czas żałoby nie może trwać bez końca. Ale tkwiąca w niej wciąż ogromna energia zaczyna naciskać na „skorupę”: instytucje życia publicznego, świat polityki. Ta presja narusza stabilne powiązania i wpływy, społeczne oceny, wizerunki podmiotów życia zbiorowego.

Czekają nas, nieuchronnie, polityczne wstrząsy, tektoniczne ruchy. Jak wielkie? Aby to przewidzieć, musimy uruchomić wyobraźnię i dokładnie się przyglądać pomiarom politycznych sejsmografów. Niektóre rzeczy da się już zauważyć.

Co konkretnie widać?

Kilka rzeczy jest oczywistych. Przede wszystkim jakościowa zmiana wizerunku prezydenta.

Wedle wspomnianych badań OBOP aż 81 proc. Polaków uważa dziś, że Lech Kaczyński dobrze wypełniał swe obowiązki.

Reklama
Reklama

Drugi nowy, ważny proces to powszechna krytyka mediów głównego nurtu. Aż dwie trzecie wszystkich pytanych (68 proc.) uważa, że prezydent był niesprawiedliwie atakowany przez dziennikarzy, media.

Przypomnę, że w Krakowie podczas uroczystości pogrzebowych pary prezydenckiej ludzie wymusili wyłączenie wielkiego telebimu TVN stojącego na Rynku.

Zamiast wirtualu był real.

Kolejna, istotna zmiana dotyczy stosunku ludzi do państwa i polityki. Ludzie dostrzegli znaczenie państwa. Dostrzegli, że polityka to nie jest telenowela, tylko coś na serio. Coś, gdzie są prawdziwe interesy, prawdziwe łzy, prawdziwa śmierć. Dlatego – przynajmniej przez jakiś czas – nie chcą uczestniczyć w organizowanym przez telesektor inforozrywkowy spektaklu „zabawa politykami”, w którym – ku uciesze rozbawionej publiki – celebryci oklejali naszych, demokratycznie wybranych przedstawicieli etykietami „trendy” i „obciach”.

Ciągle zastrzega pan „przynajmniej na razie, na jakiś czas”.

Reklama
Reklama

Bo mówimy o procesach in statu nascendi (w stanie powstawania – red.). Poruszające się pod oddolną presją, naciskiem wciąż gorącej „lawy” elementy „skorupy”, czyli sieci instytucji, mogą ułożyć się inaczej niż dotąd, mogą jednak także – po rozładowaniu i skanalizowaniu ludzkiej energii – wrócić na stare miejsca.

Czy przebieg kampanii prezydenckiej wyjaśni w jakimś stopniu, na ile trwałe będą skutki tej „stygnącej lawy”?

Oczywiście. Dowiemy się przede wszystkim, czy utrwali  podział na dwa dominujące obozy polityczne.

To chyba jest akurat oczywiste?

Dziś bardziej niż miesiąc temu. Przypomnę, że jeszcze bardzo niedawno mówiono powszechnie o możliwości zdominowania całej sceny przez jeden obóz. Teraz mamy pierwsze sygnały, że sondażowa przewaga Platformy Obywatelskiej nad Prawem i Sprawiedliwością wyraźnie się zmniejsza.

Reklama
Reklama

Dlaczego pierwsze sondaże po tragedii tego nie pokazywały?

Takie zmiany działają z opóźnieniem. Używając metafory z lawą: jej energia stopniowo dociera do kolejnych warstw „skorupy”. Zaczęło się od tego, co najistotniejsze, od tożsamości. Partie w tamtym momencie były mało ważne.

Ale partie stają się ważne, kiedy przychodzi do głosowania.

Patrzmy więc uważnie na wyniki kolejnych sondaży. Obserwujmy jednak także stare i nowe wątki publicznej debaty.

Od kilku dni coraz ważniejsze staje się pytanie, dlaczego do tego doszło, jaka jest przyczyna smoleńskiej tragedii. Najpierw zaczął mówić o tym Internet, teraz – tradycyjne media. Ta sprawa będzie miała swoją dynamikę i może mieć duży wpływ na wybory polityczne. To wiedzą już wszyscy. Wystarczy zajrzeć na internetowe portale i do weekendowych wydań gazet, przypomnieć sobie sobotnie „przyspieszenie” rządu w tej sprawie.

Reklama
Reklama

Są dwie skrajne opinie co do atmosfery kampanii prezydenckiej. Będzie bardzo brutalna albo pewnych rzeczy nie będzie się mówiło, choćby ze względu na to, co się wydarzyło.

Chciałbym być bliższy tej drugiej hipotezy. Klimat życia publicznego, z którym wychodzimy z żałoby, powinien sprzyjać poważnym debatom na poważne tematy. Obywatele republiki rozmawiają o jej polityce społecznej i gospodarczej, o państwie, relacjach z innymi krajami… Jeśli jednak w trakcie kampanii będą następować duże zmiany politycznych nastrojów i notowań, może być inaczej.

Do niedawna powszechnie sądzono, że te wybory wygra Bronisław Komorowski. Co się stanie, jeśli jego obóz przestanie być tego pewny? Jak wówczas zareaguje? Próbą powrotu do ostrego starcia wizerunków, które tak dobrze służyło obozowi władzy w ostatnich dwóch latach?

Pojawia się też opinia, że start Jarosława Kaczyńskiego sprawi, iż kampania będzie bardzo brutalna. A brutalna dlatego, że to Jarosław Kaczyński będzie tę brutalność narzucał.

Najsłabszym punktem Jarosława Kaczyńskiego był zły wizerunek własnej osoby. Dlatego postawię hipotezę, że PR-owcy obozu przeciwnego będą mogli chcieć ten negatywny wizerunek przypomnieć, odświeżyć. To było przecież dla nich dogodniejsze pole starcia niż spór programowy o prywatyzację czy reformę służby zdrowia.

Wiem jedno. Z całą pewnością bezpardonowo atakują obu braci internetowe „piranie”, „trolle”– wystarczy zajrzeć do dowolnego portalu. Być może są to indywidualne reakcje osób zamkniętych ciągle w pułapce nienawiści… Być może – jeśli są to zorganizowane „bojówki z wirtualu” – wynajęły je jakieś grupy interesu, a nie polityczni konkurenci… Ale dlaczego nie reagują na to – także na przejawy skrajnej agresji wobec innych polityków z innych obozów – portalowi administratorzy?

Czy ktoś inny poza tymi dwoma kandydatami w ogóle zaistnieje w tej kampanii?

Obserwuję demokrację w III RP od początku, od 1989 r. Nauczyłem się, że opisując ją i tłumacząc, nie należy mówić „nigdy” ani „na pewno”. Przypomnę zaskakujące zwroty sytuacji z roku 1990, gdy Stanisław Tymiński przeszedł do II tury wyborów prezydenckich, i z roku 2001, kiedy do Sejmu weszła silna reprezentacja Samoobrony. Jednak – przynajmniej dziś – taki fenomen jest mniej prawdopodobny. Rywalizacja powinna się rozstrzygnąć między dwoma głównymi obozami i ich podstawowymi kandydatami. Oczywiście, jeśli obaj wystartują.

Czy Platforma może popełnić jakiś błąd?

PO dominuje, ale jednocześnie jest w trudnej sytuacji. Pojawia się pytanie, czy na czas kampanii będzie się umiała ograniczyć. Dotyczy to przede wszystkim marszałka Komorowskiego jako pełniącego obowiązki prezydenta. Chodzi – jak sam mówił – po polu minowym. Przed jedną z takich min właśnie stoi: rozstrzyga, co ma zrobić z ustawą o IPN.

Coś z nią w każdym razie musi zrobić, bo wymusza to na nim prawo.

Może ją zgodnie z intencjami prezydenta Lecha Kaczyńskiego posłać do Trybunału Konstytucyjnego. Może ją – zgodnie z oczekiwaniami własnego obozu i własnym poglądem – podpisać. Wybierając, rozstrzygnie nie tylko o sytuacji w IPN. Wyśle też do wyborców sygnał, jak interpretuje demokratyczne reguły gry. Ustali również standard zachowań, ustrojowy obyczaj.

Przewidywania personalne jeszcze sprzed kilku, kilkunastu tygodni okazały się nieaktualne. Nie kandyduje lider PO Donald Tusk, nie kandyduje Lech Kaczyński.

Ta kampania na pewno będzie zupełnie inna, niż się spodziewaliśmy jeszcze w początkach tego roku. Inna, niż myśleliśmy przed katastrofą pod Smoleńskiem. Toczyć się bowiem będzie w wysokich temperaturach ludzkich uczuć, w świecie zmieniających się wizerunków i notowań, z drgającą „skorupą” sieci instytucji. To będzie kampania na wulkanie.

-rozmawiała Małgorzata Subotić

To, co się działo w ostatnich dwóch tygodniach, to były tylko chwilowe emocje?

Tomasz Żukowski, socjolog i politolog z IPS UW, doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Reklama
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Reklama
Reklama