„Aktualny stan techniczny ok. 20 proc. wałów przeciwpowodziowych utrzymywanych przez wojewódzkie zarządy melioracji i urządzeń wodnych nie gwarantuje bezpiecznego przeprowadzenia wód wezbraniowych” – pisał w lipcu 2009 r. w „Informacji o ochronie przeciwpowodziowej w Polsce” Tomasz Siemoniak, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W opracowaniu dokumentu, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, brało udział również Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
We wrześniu 2009 r. opracowanie zostało przekazane Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska. Ta miesiąc później wystosowała do premiera Donalda Tuska specjalny dezyderat. Wzywała w nim do podjęcia pilnych działań poprawiających skuteczność ochrony przeciwpowodziowej, m.in. przyjęcia programu ochrony przed powodzią dorzecza górnej Wisły.
W odpowiedzi ówczesny minister środowiska Maciej Nowicki tłumaczył, że w budżecie brakuje pieniędzy, a inwestycje muszą być odłożone na później. „Nie są realizowane na bieżąco, lecz przenoszone na kolejne lata, gdy wysokość przyznanych środków pozwoli na ich realizację” – stwierdził w piśmie do komisji.
– Nie można wybudować wałów i zapomnieć o nich na 50 lat – komentuje Jerzy Widzyk, w latach 1997 – 1999 pełnomocnik rządu ds. usuwania skutków powodzi.