Politycy, którzy przeszli do drugiej tury wyborów prezydenckich, nie zostawili sobie chwili oddechu. Bronisław Komorowski (41,54 proc. głosów w pierwszej turze) odwiedził wczoraj żołnierzy w Afganistanie. Jarosław Kaczyński (36,46 proc.) spędził trzy godziny w sądzie, gdzie udowadniał, że nie bezzasadnie zarzucił Komorowskiemu chęć prywatyzowania szpitali. Dziś ciąg dalszy rozprawy. Przesłuchany ma być – wczoraj w sądzie nieobecny – Komorowski.

Sztaby obu polityków spierały się o terminy debat, w których mają się zmierzyć kandydaci. PO chce, żeby odbyły się one jeszcze w tym tygodniu, a PiS woli przyszły tydzień. Porozumienia brak.

W PO złe nastroje po niedzieli, bo spodziewano się lepszego wyniku. – Panuje przekonanie, że ciężko będzie wygrać II turę – mówi „Rz” polityk z władz PO.

Komorowski liczy na elektorat Grzegorza Napieralskiego, lidera SLD, którego poparło blisko 2,3 mln Polaków. Na ich głosy 4 lipca chrapkę ma też Kaczyński.

Obaj kandydaci już podczas wieczoru wyborczego obsypywali Napieralskiego komplementami. Działacze Sojuszu licytują ostro: chcą m.in., by Kaczyński odciął się od ludzi odpowiedzialnych za śmierć Barbary Blidy, a Komorowski otwarcie poprosił o poparcie. Dla obu polityków warunki SLD są trudne do przyjęcia. – Zbyt uległa postawa wobec SLD nie byłaby dobra dla partii – mówi „Rz” wiceszef PO Tomasz Tomczykiewicz.