Mnie też nazywano postkomunistą

Kaczyński może liczyć na wszystkich, którzy po SLD i Napieralskim spodziewali się obrony praw pracowniczych, ochrony ludzi biednych, zepchniętych na ekonomiczny i polityczny margines – twierdzi legenda „Solidarności” Andrzej Gwiazda w rozmowie z Matyldą Młocką

Publikacja: 25.06.2010 02:30

Mnie też nazywano postkomunistą

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

[b]Rz: Od poniedziałku lider PiS Jarosław Kaczyński zmienia język wobec Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W Szczecinie obiecał, że nie użyje więcej słowa „postkomuniści”, a będzie mówił „lewica”. W Radomiu ogłosił, że Józefa Oleksego będzie odtąd nazywał „polityk lewicowy średnio-starszego pokolenia”. Czy, jak żartują niektórzy, w Polsce skończył się postkomunizm?[/b]

SLD jest partią postkomunistyczną niezależnie od tego, czy się ją tak nazywa. Nie jest to formacja jednolita. Składa się z części aparatu komunistycznego, wielkich biznesmenów i właścicieli latyfundiów. Także homoseksualiści mają nadzieję, że będą przez tę partię promowani. Nie wiemy jednak, czy te 13 procent głosów, które dostał Grzegorz Napieralski, to są właśnie głosy postkomunistów. Uważam, że większa część głosów została oddana przez Polaków widzących potrzebę obrony biednych i poszkodowanych. 85 procent społeczeństwa żyje przecież na granicy minimum socjalnego. A co do Józefa Oleksego, to z tej postkomunistycznej ekipy nie jest on jeszcze najgorszy. Zamiast się czepiać słów i takich czy innych określeń, warto spojrzeć szerzej na scenę polityczną.

[b]Czyli jak mamy na nią patrzeć?[/b]

Przez 20 lat wspólnymi wysiłkami wszystkich ugrupowań niszczono każdą próbę powołania autentycznej formacji lewicowej. Zniszczono PPS, która miała tradycje niepodległościowe i antykomunistyczne. W tej chwili ludzie, którzy szukają ratunku przed niewidzialną ręką rynku, deregulacją, wszechwładzą pieniądza, głosują na jedyną partię lewicową w Polsce. W tej chwili elektorat SLD to są ludzie, którzy zostali do głosowania na tę partię zmuszeni przemocą ze strony wszystkich ugrupowań prawicowych.

[b]A teraz Jarosław Kaczyński próbuje zmusić elektorat lewicy do głosowania na niego?

To dlatego szuka poparcia u Grzegorza Napieralskiego?[/b]

Naturalne jest, że kandydaci starają się pozyskać głosy tych, którzy odpadli w pierwszej turze. Media przedstawiają nam to jako targ niewolników. Jednak ani Napieralski swoich 13 proc., ani Morawiecki swoich 0,1 proc. nie może sprzedać temu kandydatowi, który da więcej. Nawet aparat partyjny nie musi słuchać szefa. Prawo i Sprawiedliwość może liczyć na tych wszystkich, którzy po SLD i Grzegorzu Napieralskim spodziewali się obrony praw pracowniczych, obrony ludzi biednych, zepchniętych na ekonomiczny i polityczny margines. Ci i bez rozkazu Napieralskiego zagłosują na Jarosława Kaczyńskiego, który w dużym stopniu realizuje program klasycznej lewicy.

Natomiast ci, którzy mają odmienne preferencje seksualne, lub ci, którzy są nazywani czerwonymi baronami, nie oddadzą głosów na szefa PiS.

[b]Ale Jarosław Kaczyński nie tylko chce bronić biednych i wykluczonych. On rozgrzesza polityków niegdyś ściśle związanych z aparatem komunistycznym, a którzy dziś postulują np. likwidację IPN. A przecież Kaczyński dotąd był jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników lustracji. Czy to nie dziwne?[/b]

Kiedy Jarosław Kaczyński wyciąga rękę do zgody do Platformy Obywatelskiej, nikogo to nie dziwi. Dlaczego szokujące ma być wyciągnięcie ręki do SLD? Dla Polski znacznie gorsza jest władza PO. SLD jawnie postuluje likwidację IPN, ale to stwarza płaszczyznę do dyskusji. PO twierdzi, że popiera IPN, ale podstępnie stara się pracę instytutu sparaliżować. Jarosław Kaczyński zamiast do części SLD, która jest zainteresowana zatajeniem przeszłości, powinien się zwrócić do tych, którzy popierają jego program Polski solidarnej. Bo jeśli ktoś w „Solidarności” widzi prawicę, to musi być ślepy. „Solidarność” była związkiem, który stawał w obronie ludzi biednych i samo pojęcie solidarności też się do nich odnosi. W historii to lewica żądała prawdy i rozliczenia z przeszłością. U nas jest odwrotnie, SLD sprzeciwia się tym tradycyjnym dążeniom i hasłom klasycznej lewicy. Kiedyś mnie też nazywano postkomunistą tylko dlatego, że uważałem, iż obrona pracowników i walka z bezrobociem są niezbędne. Obrona interesów najsłabszych wymaga odsłonięcia całej prawdy na temat układów i korupcji. Musimy uciąć głowę korupcji i to był główny cel PiS.

[b]Mówi pan, że tylko lewica może zapewnić obronę ludziom ubogim i słabym. SLD już rządził. Uważa pan, że dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków partii lewicowej?[/b]

To prawda, że SLD miał dwie kadencje na to, żeby wszystko zmienić. Ale w końcu dostał wilczy bilet, bo nie zajmował się interesami większości swoich wyborców. SLD okazał się partią biznesmenów i korupcji, nie obronił najsłabszych. Jednak warto zwrócić uwagę na to, że Polacy identyfikują się z hasłami lewicowymi. W 1993 roku zwycięstwo SLD, dwukrotny wybór Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta, wygrane referendum konstytucyjne. To było pięć wielkich zwycięstw lewicy. W społeczeństwie jest więc zapotrzebowanie na realizację polityki w interesie ludzi biednych, czyli polityki lewicowej.

[b]Czy chce pan powiedzieć, że o błędach SLD powinniśmy zapomnieć i cieszyć się z ewentualnej koalicji PiS – SLD albo PO – SLD?[/b]

Jeżeli mamy wynik wyborów, w którym dwie piąte bierze jeden kandydat, dwie piąte drugi, a jedną piątą trzeci, to w drugiej turze kandydat na prezydenta musi się liczyć z tą częścią, która ma inne poglądy, bo będzie prezydentem wszystkich Polaków. Od mądrego kandydata sytuacja wymaga, żeby zadeklarował również uznanie poglądów ogromnej części wyborców Grzegorza Napieralskiego.

[i]Andrzej Gwiazda, z wykształcenia inżynier, założyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, współtwórca NSZZ „Solidarność”, działacz opozycji demokratycznej w okresie PRL. W 2007 roku z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości został wybrany przez Senat do Kolegium IPN[/i]

[b]Rz: Od poniedziałku lider PiS Jarosław Kaczyński zmienia język wobec Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W Szczecinie obiecał, że nie użyje więcej słowa „postkomuniści”, a będzie mówił „lewica”. W Radomiu ogłosił, że Józefa Oleksego będzie odtąd nazywał „polityk lewicowy średnio-starszego pokolenia”. Czy, jak żartują niektórzy, w Polsce skończył się postkomunizm?[/b]

SLD jest partią postkomunistyczną niezależnie od tego, czy się ją tak nazywa. Nie jest to formacja jednolita. Składa się z części aparatu komunistycznego, wielkich biznesmenów i właścicieli latyfundiów. Także homoseksualiści mają nadzieję, że będą przez tę partię promowani. Nie wiemy jednak, czy te 13 procent głosów, które dostał Grzegorz Napieralski, to są właśnie głosy postkomunistów. Uważam, że większa część głosów została oddana przez Polaków widzących potrzebę obrony biednych i poszkodowanych. 85 procent społeczeństwa żyje przecież na granicy minimum socjalnego. A co do Józefa Oleksego, to z tej postkomunistycznej ekipy nie jest on jeszcze najgorszy. Zamiast się czepiać słów i takich czy innych określeń, warto spojrzeć szerzej na scenę polityczną.

Pozostało 80% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!