Gdy Capello siadał za stołem w Rustenburgu, czekając na ostatni przed spakowaniem walizek seans dociekliwości i samobiczowania, w niemieckiej kwaterze między Johannesburgiem a Pretorią kończył się zwyczajny turniejowy dzień.
Miroslav Klose i Sami Khedira na konferencji prasowej, kilka pytań o czekającą w ćwierćfinale Argentynę, o rekord Klosego, który właśnie z 12 bramkami dogonił w klasyfikacji strzelców MŚ Pelego, trochę śmiechu.
– Moja żona tutaj nie przyjechała, muszę się przytulać do Haralda (Stengera, rzecznika prasowego Niemców – piw). Jestem sobie w stanie wyobrazić coś przyjemniejszego – żartował Klose, jeden najstarszych w Boy Group, jak nazwali obecną reprezentację Niemcy. O Argentynie on i Khedira mówili z respektem, ale bez strachu, nad angielskimi problemami nie chcieli się pochylać mimo nalegań.
[wyimek]Capello obudził się wczoraj w świecie, w którym wojny i nędza też są jego winą [/wyimek]
Byli tylko trochę zdziwieni postawą rywali. – Myślałem, że wyjdą na nas z nożami w zębach – mówił Klose. W sprawie bramki Franka Lamparda nie miał żadnych wątpliwości. – Skoro są takie wynalazki jak chipy w piłce, pozwalające sprawdzić, czy minęła linię, to trzeba z nich korzystać. Khedira nie chce zmian. – Wolę emocje niż technikę. A FIFA już znalazła wyjście: od teraz bezwzględnie zakazane będzie powtarzanie na stadionach wszelkich spornych sytuacji. Powtórkę na ekranach Soccer City gola Carlosa Teveza strzelonego Meksykowi ze spalonego nazwała błędem.