[b]Rz: We Włoszech do tygodnika „Famiglia Cristiana” zostanie dołączonych milion miniaturowych Biblii. Przedsięwzięcie to będą reklamować fragmenty Pisma Świętego w wersji rapowanej. Czy to dobry pomysł na propagowanie Słowa Bożego?[/b]
Michał Wojciechowski: Gdy Biblia powstawała, była wpisana w kulturę swoich czasów. Prorocy nauczali ustnie. Księgi biblijne spisano tak jak wszystkie inne ówczesne dzieła. Dlaczego więc my nie mielibyśmy wykorzystywać dzisiejszych metod przekazu? Dla niektórych rap może się okazać najlepszą drogą do spotkania z treściami Pisma Świętego. I co z tego, że ja wolę śpiewy łacińskie?
[b]Czy Biblia potrzebuje reklamy?[/b]
Biblia nie jest omszałą księgą, którą trzeba trzymać w muzeum czy na ołtarzyku albo, co gorsza, na górnej półce, pokrytą kurzem. Powinna być czytana. Może więc powinna być nawet częściej reklamowana niż obecnie. Taka reklama dziś jest w istocie tym samym co prorok wygłaszający swoje przesłanie na ulicy w Jerozolimie wiele lat temu. Chodzi o to, żeby treść Biblii dotarła do ludzi, a jakimi drogami to nastąpi, nie ma większego znaczenia.
[b]Pismo Święte było też rozdawane podczas Parady Równości. Czy to jednak nie przesada? Przecież może wpaść w niepowołane ręce.[/b]