W zoo mówią na to szklarnia. Bo jest tam tak ciepło. – I duża jest, bo ma 22 m. A ściany z aluminium – mówi Jarosław Malarowski z działu technicznego ogrodu. Choć jeszcze ptaków nie było w środku, bo trwają ostatnie prace wykończeniowe, to już się pochwalił najnowszą budowlą.
– Najtrudniej było z kanalizacją. Niemal 100 m położyliśmy, by ten basen miał odpływ. Pod sufitem promienniki. Bo choć ogrzewanie podłogowe jest, to jeszcze można dogrzać takimi słoneczkami, jak będzie duży mróz – dodaje.
W ogrodzie co roku zimuje ok. 40 bocianów. Są to ptaki powypadkowe, które np. wpadły na linie wysokiego napięcia, połamane bądź zatrute. Żeby za daleko nie podfruwały w trakcie leczenia, pracownicy zoo przycinają boćkom piórka. I przez to nie lecą do Afryki, tylko zimują nad Wisłą.
– Na te 40 ptaków może dziesięć rokuje szansę na wyleczenie i wypuszczenie na wolność. To dla nich właśnie zrobiliśmy takie zimowisko – tłumaczy dr Andrzej Kruszewicz, ornitolog i dyrektor zoo. – Te, które mają szansę na wyleczenie, będą mieć teraz cieplarniane warunki na trenowanie skrzydeł. I sporo przestrzeni. One będą wpuszczane do nowego pawilonu – dodaje.
A co z pozostałymi? – Dla nich są inne domki. Te pozostałe są tak zahartowane i w takiej kondycji, że im nawet –10 st. C są niestraszne. One po prostu dostają dużo pożywienia i się przyzwyczaiły – opowiada ornitolog.