Korespondencja Jerzego Haszczyńskiego z Tunisu

Łagodnieje stan wyjątkowy. I rosną wymagania przeciwników obalonego obalonego w zeszły piątek prezydenta Zina el Abidina Ben Alego

Publikacja: 20.01.2011 01:43

Korespondencja Jerzego Haszczyńskiego z Tunisu

Foto: ROL

Przy głównej promenadzie Tunisu najlepiej pilnowanym budynkiem jest siedziba tunezyjskiego MSW. Odgrodzony zasiekami z drutów kolczastych gmach MSW chroni czołg, kilka transporterów opancerzonych i dziesiątki żołnierzy.

– Najważniejsze, że można mówić, co się chce. Jeszcze tydzień temu było tu pełno tajniaków i nikt się nie odważył skrytykować władz – podkreśla 59-letni urzędnik państwowy średniego szczebla, jeszcze nie na tyle odważny, by podać nazwisko. Ze swadą opowiada o systemie korupcyjnym w urzędach i firmach państwowych („korupcja” to od niedawna jego ulubione słowo). – Wzorem rodziny prezydenta dyrektorzy dzielili się naszymi zyskami. Żeby dostać pracę, trzeba było zapłacić pensję, co najmniej tysiąc dinarów (ok. 2100 zł) – mówi, pijąc kawę w Cafe Tunis, którą od gmachu MSW dzieli tylko aleja Habiba Burgiby wysadzana rzędami figowców.

Kawiarnia przed rewolucją miała ogródek z parasolami i wygodnymi fotelami w stylu francuskim. Fotele tworzą teraz wysokie wieże tkwiące koło kontuaru, a korzystający z wolności słowa goście stoją przy kilku stolikach wewnątrz kawiarni. To i tak lepiej niż przez kilka ostatnich dni, gdy była zamknięta, bo przed nią przetaczały się grupy manifestantów, toczące boje z siłami porządkowymi. Przed rewolucją kłębiło się tu do północy, teraz miasto zamiera o zmroku. Właściciel żegna ostatnich gości koło piątej. Chyba się nie zorientował, że nowe władze właśnie złagodziły reguły stanu wyjątkowego i od wczoraj godzina policyjna zaczyna się nie o piątej, lecz ósmej wieczór i trwa do piątej rano.

Uczestnicy demonstracji, która odbywa się jedno skrzyżowanie dalej, nie ukrywają swoich nazwisk. – Dotychczasowe zmiany to za mało. Trzeba tworzyć rząd bez złodziei z partii Bena Alego, Zgromadzenia Demokratyczno-Konstytucyjnego (RCD) – mówi Ben Suf Taufik ze związku zawodowego nauczycieli. Podkreśla, że jego związek, choć i za Bena Alego oficjalny, ma dłuższą tradycję, i do niej chce się teraz odwoływać. Demonstracja, w której uczestniczy kilkaset osób, głównie młodych mężczyzn, ma pogodny i pokojowy charakter. I wyraźnie nie jest skierowana wyłącznie do Tunezyjczyków. Hasła „Precz z RCD”, „Tunezja dla Tunezyjczyków”, „Czerwoni won” (barwa RCD to czerwień) są wypisane po francusku i angielsku. Wszystkiemu przyglądają się ze spokojem setki policjantów.

W bocznej uliczce, kilkadziesiąt metrów od kordonu policjantów, trwa bójka. Kilkunastu mężczyzn okłada się pięściami. Mają różne wizje przyszłej Tunezji. Jedni chcieliby zmian totalnych, przegnania z kraju wszystkich beneficjentów obalonego reżimu z legitymacją RCD w kieszeni. Inni woleliby ewolucję. Wszystkich ekscytują informacje ze Szwajcarii o zablokowaniu kont rodziny Bena Alego w Szwajcarii.

Bójka toczy się pod redakcją tygodnika „Tunis Hebdo”. Niewielki budynek jest pusty, pracuje tylko jeden dziennikarz Walid Ben Jusef, właśnie wstukuje do komputera newsa do internetowej wersji gazety: przywódca centrali związkowej UGTT zażądał usunięcia z rządu wszystkich polityków z wszechwładnej RCD poza premierem Mohamedem Ganuszim, który z niej dzień wcześniej wystąpił.

– Żołnierze i policjanci już nie są groźni, nawet po zmroku. Gdy na ich widok podniesie się ręce, to nie ma się czego bać. Dwie grupy są niebezpieczne i nieobliczalne. Po pierwsze biedacy, którzy w tym chaosie poczuli szansę na łatwe wzbogacenie się. To oni napadają i grabią. Jeszcze gorsi są, bo dobrze uzbrojeni, zaskoczeni upadkiem swojego chlebodawcy członkowie tajnych służb, gwardziści prezydenta Bena Alego – podkreśla dziennikarz gazety „Tunis Hebdo”. Jego zdaniem Tunezyjczycy muszą się powoli uczyć demokracji, przetrawić sukcesy rewolucji zwanej jaśminową. Bo jeżeli nie dojdzie do jakiegoś ostrego kontrataku ludzi upadłego reżimu, mają szansę żyć w demokratycznym i wolnym kraju.

Jerzy HaszczyŃski z Tunisu

Przy głównej promenadzie Tunisu najlepiej pilnowanym budynkiem jest siedziba tunezyjskiego MSW. Odgrodzony zasiekami z drutów kolczastych gmach MSW chroni czołg, kilka transporterów opancerzonych i dziesiątki żołnierzy.

– Najważniejsze, że można mówić, co się chce. Jeszcze tydzień temu było tu pełno tajniaków i nikt się nie odważył skrytykować władz – podkreśla 59-letni urzędnik państwowy średniego szczebla, jeszcze nie na tyle odważny, by podać nazwisko. Ze swadą opowiada o systemie korupcyjnym w urzędach i firmach państwowych („korupcja” to od niedawna jego ulubione słowo). – Wzorem rodziny prezydenta dyrektorzy dzielili się naszymi zyskami. Żeby dostać pracę, trzeba było zapłacić pensję, co najmniej tysiąc dinarów (ok. 2100 zł) – mówi, pijąc kawę w Cafe Tunis, którą od gmachu MSW dzieli tylko aleja Habiba Burgiby wysadzana rzędami figowców.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!