Omawiamy nasze problemy, zastanawiamy się, jakie ustawy dobrze byłoby zmienić, czasem plotkujemy. Znam wiele posłanek, które pracują jak mrówki w sejmowych komisjach, ale nie jest to doceniane. Ani w mediach, ani czasem nawet w partii. Musimy się więc wspierać i promować same. Panowie z PO też się spotykają, na przykład grają razem w piłkę. A my zamiast meczów możemy wypić czasem herbatę.
Jeden z polityków PO mówił „Rz", że jest plan, by szukać celebrytek, które wypełnią miejsca na listach.
Nie słyszałam o tym pomyśle. Wydaje mi się, że czasy, kiedy szukało się osób na listę tylko ze względu na znane nazwisko, a nie dla merytorycznej pracy, już dawno minęły. Można zdobyć mandat dzięki znanemu nazwisku, ale co potem? W Sejmie czy w Senacie trzeba ciężko pracować.
Czyli celebrytkom na listach mówi pani „nie"?
Są osoby znane, mające pomysł i zapał społeczny, który warto wykorzystać. W Radzie Warszawy jest np. pani Anna Nehrebecka– wybitna aktorka. Ale ona nie jest po prostu celebrytką. Wiele lat działała społecznie, chce zrobić coś konkretnego i jest bardzo dobrą radną.