Co najmniej 17 osób zginęło w piątek wieczorem pod Bengazi,w wyniku eksplozji w magazynie z bronią kontrolowanym przez oddziały, które przeszły na stronę rewolucji. Według katarskiej telewizji al Dżazira libijskie wojsko lojalne wobec Kadafiego zbombardowało skład broni. Leżące na wschodzie Libii miasto od wielu dni jest w rękach przeciwników reżimu pułkownika. Według rzecznika antyrządowych powstańców Habiba al Obeidiego magazyn został całkowicie zniszczony.
Po 22 do szpitala Dżala w Bengazi zwożono rannych z położonej 30 km na wschód Radżmy. W kostnicy tego szpitala było już 10 zwłok, większość ciał była nadpalona. Wypowiedzi lekarzy, którzy przyjmowali rannych, były sprzeczne. Liczbę zabitych oceniali na 17 do 28. Przysłany z innego szpitala onkolog doktor Mamduh Haber wspominał nawet o 60. Większość miała jeszcze przebywać w dopalającym się magazynie z bronią, niedaleko lotniska. Większość rannych, których widzieliśmy, to cywile.
Większość pytanych przez „Rz" lekarzy obarczała winą tajnych agentów Muammara Kaddafiego. – Tak właśnie dyktator traktuje swoich obywateli – mówił dr Haber. Agenci mieli przyjechać do magazynu dwoma samochodami i wywołać eksplozję amunicji i dynamitu.
W szpitalu Dżala były dziesiątki lekarzy i studentów medycyny. Od 16 lutego, gdy wojska Kaddafiego zabiły na ulicach Bengazi setki ludzi, do szpitali na wieść o każdym ataku od razu zgłasza się do pracy mnóstwo medyków. Przed szpitalem stały setki mężczyzn czekających na informacje o rannych i zabitych.
Do kliniki pogotowia Dżala zwożono też rannych z bitwy toczonej o Ras Lanuf, ostatnie znaczące miasto przed Syrtą, bastionem kaddafistów i rodzinnym gniazdem dyktatora. Rebelianci zaatakowali tam bazę wojskową. Władze rewolucyjne twierdziły wieczorem, że ich oddziały zdobyły Ras Lanuf, i droga na Syrtę jest otwarta. Siły rządowe temu jednak zaprzeczyły i oświadczyły, że wciąż kontrolują miasto.