Do brytyjskiej stolicy zjechali przedstawiciele ponad 40 państw i organizacji międzynarodowych. Byli szefowie ONZ, NATO, Organizacji Konferencji Islamskiej i Ligi Arabskiej. Przyjechała sekretarz stanu USA Hillary Clinton oraz 25 innych szefów dyplomacji, w tym Polski Radosław Sikorski i UE Catherine Ashton.
Gdy przez kilka godzin debatowali nad przyszłością Libii, w kuluarach czekał lider libijskiej Rady Narodowej – tymczasowych władz, które w Bengazi utworzyli rewolucjoniści. Jej przedstawiciele przyjechali do Londynu, by zapewniać, że bez Kaddafiego rada zbuduje wolny i demokratyczny kraj.
Włoska propozycja
– Wierzę, że to nowy początek – mówił premier Wielkiej Brytanii, otwierając konferencję. Jak od rana podawały brytyjskie gazety, David Cameron miał naciskać, by Kaddafiego postawić przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK). Jednak – jak nieoficjalnie mówili politycy – nic by się nie stało, gdyby dyktator uciekł przed sprawiedliwością. – Jeśli to miałaby być cena pokoju w Libii, zaakceptujemy to – słychać było w Londynie.
Kaddafi na pewno uniknąłby sądu, gdyby schronił się w jakimś regionie Afryki, gdzie nie sięga jurysdykcja MTK. A tam na wygnanie chcieliby go wysłać Włosi. Podobno włoski rząd – wspierany przez Niemcy – już prowadzi rozmowy w tej sprawie z Unią Afrykańską i Ligą Arabską. – Jest kilka afrykańskich krajów, które mogłyby zaproponować mu gościnę – mówił szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini, oficjalnie składając taką propozycję. Zakłada ona również zawieszenie broni oraz dialog między rebeliantami i przywódcami plemiennymi.
Taki wariant już poparła Wielka Brytania. – Jest to możliwy sposób na pozbycie się Kaddafiego. Ale dyktator powinien też stanąć przed sądem – upierał się jednak szef brytyjskiej dyplomacji William Hague.