Bartosz Arłukowicz od środy jest już członkiem Klubu PO. Rano po raz ostatni spotkał się z kolegami z Klubu SLD, a po południu uśmiechnięty informował już u boku Tomasza Tomczykiewicza, szefa Klubu Platformy, o swoim przejściu.
Świeżo upieczony minister ds. osób wykluczonych jesienią będzie startował do Sejmu z listy PO w Szczecinie. Premier Donald Tusk powiedział, że osobiście zaproponuje mu pierwsze miejsce w tym okręgu. I dodał, że jeżeli z tego samego miasta o mandat będzie walczył też lider SLD Grzegorz Napieralski, będzie to "smaczny scenariusz".
W Sojuszu po ucieczce Arłukowicza zapanował popłoch. Szczecińscy działacze zaczęli się zastanawiać, czy Napieralski nie powinien w tej sytuacji kandydować do Sejmu ze stolicy.
– Wszystko wskazuje na to, że w tej sytuacji Grzegorz wystartuje nie w Szczecinie, lecz Warszawie – nieoficjalnie mówi "Rz" jeden z działaczy szczecińskiego SLD. – Ale nie dlatego, żeby się miał obawiać rywalizacji z Arłukowiczem. Szef poważnej partii politycznej, która myśli o rządzeniu czy współrządzeniu krajem, powinien rywalizować z innymi liderami, a nie z byłym kolegą.
Część działaczy uważa jednak, że nie ma żadnego powodu, by Napieralski rezygnował z macierzystego okręgu.