We wrześniu Palestyńczycy zamierzają oficjalnie wystąpić do Zgromadzenia Ogólnego ONZ o uznanie niepodległości ich państwa. Podobno zdobyli już poparcie grubo ponad stu krajów. Sprawę próbuje storpedować Izrael, który chce sformować koalicję 60 państw, które zagłosują „przeciw". Premier Beniamin Netanjahu był już w kilku krajach Europy Zachodniej. Teraz przyszła kolej na przekonanie do swoich racji Europy Wschodniej.
Jak ujawnił „Jerusalem Post", izraelski premier ma przyjechać do Polski, Węgier, Rumunii i Bułgarii. – Doszło do przecieku i nie ma już co ukrywać, że rozmowy z Warszawą na temat wizyty naszego premiera w waszym kraju trwają. Nie znamy jednak jeszcze konkretnego terminu – powiedział „Rz" rzecznik izraelskiego MSZ Jigal Palmor. Jak wynika ze źródeł dyplomatycznych, pod uwagę brany jest 22 czerwca albo koniec lipca.
Dlaczego Izraelowi tak zależy na zablokowaniu palestyńskiej niepodległości? – Nasze intencje są źle rozumiane. My nie jesteśmy przeciwko niepodległości Palestyny. Wprost przeciwnie, popieramy ją. Ale uważamy, że powinna powstać w wyniku negocjacji z Izraelem, być owocem porozumienia pokojowego. Jednostronne uznanie Palestyny przez ONZ tylko pogłębi konflikt – podkreślił Palmor, dodając, iż ma nadzieję, że Polska zrozumie tę argumentację.
Co na to Polacy? – Izrael wyraził chęć takiej wizyty, ale niestety mamy bardzo napięty terminarz polityczny. Będzie bardzo trudną ją zrealizować – powiedział „Rz" chcący zachować anonimowość dyplomata. Wstrzemięźliwość strony polskiej wynika z chęci uniknięcia kłopotliwej sytuacji. Warszawa stara się bowiem wobec konfliktu bliskowschodniego zachować neutralne stanowisko.
– Gdy Netanjahu oficjalnie poprosi nas o głosowanie przeciw Palestyńczykom, będziemy się musieli jasno zadeklarować – podkreślił nasz dyplomata.