Sześć plastikowych łódek z silnikiem elektrycznym zgłosił do oclenia przedsiębiorca, który chciał je następnie sprzedać w sklepie. Miały być one przeznaczone dla kilkuletnich dzieci.
Maluch miał wsiąść do łódki w kształcie kaczki, włączyć silnik zasilany akumulatorem i wolno pływać po stawie lub jeziorze. Zabawki trafiły do Warszawy z Chin.
– Od razu wzbudziły nasze wątpliwości. Robiły one wrażenie, jakby były już używane i przeprowadzono ich lifting – mówi Piotr Tałałaj, rzecznik Izby Celnej.
Funkcjonariusze zwrócili uwagę, że krawędzie łodzi były ostre, dziecko mogło się pokaleczyć. Ponadto mogło mieć łatwy dostęp do instalacji elektrycznej, która znajdowała się pod siedzeniem. – W naszej opinii urządzenie to mogło zagrażać życiu dziecka, bo mogło ono zostać porażone prądem – dodaje Piotr Tałałaj.
W sumie do magazynu celnego trafiło sześć takich łódek. Importer oszacował ich wartość na 19 tys. zł.