Kiedy odpowiadaliście na raport MAK, przedstawiliście opinii publicznej listę dokumentów, których nie dała wam Rosja...
Jerzy Miller:
Ta lista jest ciągle aktualna.
Aktualizacja: 01.08.2011 01:32 Publikacja: 01.08.2011 01:32
Jerzy Miller
Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik
Kiedy odpowiadaliście na raport MAK, przedstawiliście opinii publicznej listę dokumentów, których nie dała wam Rosja...
Jerzy Miller:
Ta lista jest ciągle aktualna.
To jak napisaliście raport?
Gdy nie mieliśmy jakiegoś regulaminu, szukaliśmy na własną rękę, co zajmowało sporo czasu. Byliśmy w tym samym Układzie Warszawskim, więc w końcu znaleźliśmy potrzebne papiery. Ale chodzi o zasady. Jeśli strony pracują nad tą samą sprawą, to powinny sobie pomagać, a tak nie było.
Dlaczego Rosjanie tak się zachowali?
Pytanie nie do mnie. My deklarujemy to jasno: udostępnimy wszelkie dokumenty komisji, jeśli Rosjanie zechcą.
Dzwonił pan do rosyjskiego ministra transportu Igora Lewitina, ale go nie było. Afront?
Żaden afront, naprawdę go nie było. Znów zadzwonię. Uznaję, że to obowiązek wynikający z dobrego wychowania, żeby poinformować oficjalnie: skończyliśmy pracę i chętnie o tym porozmawiamy.
Czego pan oczekuje?
Skoro mamy różne spojrzenia na sprawę, to dobrze byłoby, gdyby eksperci usiedli i porozmawiali, popatrzyli w dokumenty źródłowe i spróbowali uzgodnić stanowisko.
Aleksiej Morozow z MAK mówi, że ich ustalenia i wasze są zbieżne. Pan był wyraźnie zawiedziony ich dokumentem.
Byłem. Dlatego sporządziliśmy opasły dokument z uwagami do raportu MAK. Większości uwag nie uwzględnili.
Polscy eksperci odczytali z czarnej skrzynki słowa dowódcy Tupolewa, który wydaje komendę odejścia na drugi krąg. To fundamentalnie zmieniało wiedzę o przebiegu katastrofy. Napisaliście to w uwagach, ale Rosjanie nie zareagowali.
Nie wiem dlaczego. Uważam, że rozmowa ekspertów mogłaby pomóc w wypracowaniu wspólnego stanowiska. Dajmy sobie szansę.
MAK może zmienić raport?
Można zmieniać ustalenia raportu, jeśli po jego publikacji pojawiły się kolejne fakty. Taka jest praktyka międzynarodowa. To żadna ujma na honorze zmienić jakąś tezę, jeśli ktoś przedstawi nowe dowody. Nie ma żadnych przeszkód, by MAK zastanowił się raz jeszcze nad raportem. Prawda może być tylko jedna.
Komisji zarzuca się, że pracowała na kopiach nagrań z czarnych skrzynek i nie miała pełnego dostępu do wraku.
Nikt nie pracuje na oryginałach, bo oryginały można zepsuć. Zawsze pracuje się na kopiach.
Chodzi raczej o to, czy kopia zapisów była wiarygodna.
W Smoleńsku znaleziono czarne skrzynki. Zostały zaplombowane, potem Polacy i Rosjanie zawieźli je do Moskwy. Tam trafiły do sejfu, sejf został zaplombowany rosyjskimi i polskimi pieczęciami. Potem Rosjanie i Polacy otworzyli sejf. Wspólnie wykonano kopie z oryginału. Jedną z nich dostaliśmy my. Czy kopia jest wiarygodna? Tak, w pełni.
A wrak?
Jeśli doszłoby do eksplozji silnika, eksplozji na pokładzie, to wrak trzeba by było dokładnie badać laboratoryjnie. Tu samolot został zniszczony przez uderzenie w drzewo i w ziemię. To potwierdzają rejestratory parametrów lotu. Nie było potrzeby badań laboratoryjnych. Wrak był poddany oględzinom od 10 do 21 kwietnia. Nie znaleziono śladów charakterystycznych dla wybuchu czy pożaru silnika.
Mówi pan, że szukaliście rosyjskich regulaminów. Nie wynika z nich, że po incydencie z rosyjskim iłem, który przed katastrofą tupolewa omal sam nie rozbił się w Smoleńsku, trzeba było zamknąć lotnisko?
Ił w ogóle nie powinien lądować. Kontrolerzy nie powinni do tego dopuścić, według ich przepisów. Ale potraktowali sprawę prestiżowo. Skoro za chwilę ma wylądować polski prezydent, to i my wylądujemy. Pilot znał Siewiernyj jak własną kieszeń, dwa razy próbował, omal się nie rozbił i odszedł.
Dlaczego nie powinni zezwolić na lądowanie?
Nie było minimów pogodowych.
Polski jak-40 też nie miał, a mimo to lądował.
Zgadza się, ale mówimy o rosyjskich przepisach. Oni mogą zakazać lądowania własnemu wojskowemu samolotowi. Nie odnosi się to do samolotów zagranicznych. Nieważne, czy wojskowych, czy cywilnych. Z tego punktu widzenia dyskusja, czy lot był cywilny czy wojskowy ma drugorzędne znaczenie. Dla Rosjan, według ich prawa, był to samolot zagraniczny.
Co samolot robił w ogóle nad lotniskiem w Smoleńsku? Przecież od przynajmniej 20 minut załoga wiedziała, że pogoda jest poniżej minimum i nie da się lądować.
Załoga wie o pogodzie, pyta: „Dokąd lecimy?" i nie dostaje odpowiedzi. Nikt nie powiedział im: „Smoleńsk za wszelką cenę", ale i nikt nie powiedział, na które lotnisko zapasowe się udać. Dziś zresztą wiadomo, że specjalnego wyboru nie było, bo lotnisko w Witebsku nie pracowało.
W instrukcji lotów z ważnymi osobami na pokładzie jest wyraźnie napisane: Nie lata się, gdy pogoda jest poniżej minimalnych wymagań dla maszyny, pilota czy lotniska.
Załoga dostała w Warszawie prognozę, która uprawniała ją do lotu. Gorszą prognozę dostała nad Białorusią. I kapitan zaraz zapytał: „Dokąd lecimy, bo w Smoleńsku mgła".
I, prawidłowo, pytał, gdzie wylądować, aby dysponentowi wygodniej było dojechać do Katynia.
Komisja mówi, że załoga nie zamierzała lądować. Co w takim razie robili 100 metrów nad ziemią (tak przynajmniej myślała załoga) z wypuszczonym podwoziem?
Pilot mógł zejść na minimalną wysokość. Zgłosił to kontrolerom i nie było sprzeciwu. Kontrolerzy zresztą też uważali, że to dopuszczalne.
Ale po co tam był? Dowiedział się, że widoczność wynosi ledwie 400 metrów. Jeśliby lądował, to łamałby przepisy. Zresztą lądowania ze złamaniem przepisów nie były niczym niezwykłym w 36 pułku.
Nie mamy rejestratorów myśli załogi, a żadnych rozmów na ten temat nie było. Po co? Nie odważę się na spekulacje. Mógłbym popełnić błąd, którego nie da się naprawić. Ale fakt jest taki, że decyzja była zgodna ze wszystkimi zasadami.
Komisja twierdzi, że załoga podejmowała dobre decyzje. Jednocześnie piszecie, że lecieli za szybko, korzystali nie z tych przyrządów co trzeba, nie reagowali na ostrzeżenie. Gdzie te dobre decyzje?
Decyzja jest jedna: schodzimy do 100 metrów. To było w porządku. Reszta to realizacja decyzji. Wiemy, że załoga nie potrafiła tego zrobić w złych warunkach i na takim lotnisku.
Kiepsko latali?
Warunki sprawiły, że nie potrafili sobie poradzić.
Dlaczego?
Byli słabo wyszkoleni. Dane przytoczone w raporcie dowodzą, że szkolenie było nieregularne, nie szkolono w trudnych warunkach, kiedy wymagania dla załogi są większe. Stąd waga nauki na symulatorach. Na nich można ćwiczyć zachowanie w ekstremalnych sytuacjach. Na prawdziwym samolocie się nie da. Trudno wyobrazić sobie treningowy lot nisko nad ziemią we mgle. A nawyków zabrakło właśnie wtedy, gdy okazało się, że tupolew był znacznie niżej, niż sądziła załoga.
Wtedy zignorowali komendę „Pull up" i chcieli odejść w automacie.
No właśnie. „Pull up" to jak komenda „padnij" na polu walki. Gdy żołnierz słyszy „padnij", to pada na ziemię, a nie zastanawia się, czy to regulaminowe. „Pull up" to rozkaz: uciekamy do góry, bo będzie katastrofa. Potem kapitan naciska przycisk odejścia w automacie, ale on nie działa. Następnie ciągnie wolant na siebie z determinacją człowieka walczącego o przeżycie.
Jak tłumaczyć to, że w samolocie padło zasilanie na dwie sekundy przed uderzeniem w ziemię? Samolot wcześniej zahaczył skrzydłem o drzewo, ale co to ma do zasilania?
Uderzenie w drzewo nastąpiło 7 sekund przed upadkiem. Samolot wpadł w przechył tak, że odwrócił się kołami do góry, jego konstrukcja się rozpadała. Po pięciu sekundach padło zasilanie.
Co w ostatnich sekundach robili piloci?
Walczyli, ciągnęli wolanty. Tak mocno, że jeden z lotników miał złamany palec. Nie mieli szans. Gdyby nie brzoza i ten przechył, to mogliby przeżyć. Samolot, jeśliby nie odszedł, to upadłby podwoziem na grząski teren. Pewnie nawet nie byłoby pożaru.
Pasażerowie wiedzieli, co się dzieje?
W salonie musiało szarpać, trzęśli się w fotelach. Ci, którzy często latali, pewnie rozumieli, że coś jest nie tak. Potem nastąpiło uderzenie w przeszkody. Chciałbym wierzyć, że pasażerowie nie wiedzieli do końca, co się stanie.
Sporo w pułku było chyba lekceważenia przepisów. Dlaczego załoga korzystała z wysokościomierza radiowego?
Jak się lata na lotniska wyposażone w systemy ILS pokazujące ścieżkę zejścia to w ogóle w inny sposób korzysta się z przyrządów pokładowych. W dużej mierze pomaga technika. I oni byli do tego przyzwyczajeni, bo latali głównie na takie lotniska. Rzadko na inne. Stąd kłopoty. Ale, jak wiecie panowie, w kabinie był generał Błasik, on też czytał wskazania wysokościomierza...
... Błasik jako jedyny odczytywał wysokościomierz baryczny, czyli ten prawidłowy.
Właśnie, Błasik się nie pomylił. Na pewno był bardziej doświadczony od nawigatora.
Piloci wiedzieli, że nawigator czyta wysokość z radiowysokościomierza?
Nie.
Po co generał pojawił się w kokpicie?
Nie znam odpowiedzi. Nie wiem nawet, czy przyszedł z własnej inicjatywy. Wątpię, czy kiedykolwiek się dowiemy.
Mówiło się o tym, że między generałem a kapitanem samolotu doszło do kłótni. Rozumiemy, że to nie zostało potwierdzone.
Nie było kłótni. Nagranie z lotniska jest niewyraźne, ale nie ma tam śladu sugerującego spór. Innych dowodów też nie ma.
Sprawa zaczęła się od BOR-owca, który dzielił się z prokuraturą informacjami o rzekomej awanturze.
Z przykrością stwierdzam, że tak. Funkcjonariusz BOR okazał się plotkarzem.
Z raportu wiemy, że były trzy rozmowy satelitarne z pokładu samolotu.
Znamy godziny połączeń. Wiemy, że to nie były rozmowy publiczne. Uznaliśmy, że nie były kluczowe dla rozwoju wypadków, dlatego nie drążyliśmy tych spraw.
Gdy dowiadywał się pan o kolejnych ustaleniach komisji, to nie łapał się pan za głowę?
Nie tylko ja się łapałem.
Papierowe państwo?
Nie mówmy o państwie. Odkryliśmy ogromne pokłady braku fachowości, wyobraźni w 36 pułku. Nie wiem nawet, jak to nazwać. Faktem jest, że żołnierze w jednostce byli bardzo zapracowani. Mieli tyle zleceń na wyloty, że latali nieustannie. Na szkolenie brakowało czasu. Bylejakość wychodziła z każdego miejsca.
Dla polityków pułk był chyba wygodną firmą. Sami panowie piszą, że dysponenci notorycznie łamali terminy zamówień na samoloty. Podaliście przykład wylotu premiera Tuska do Smoleńska 7 kwietnia.
Tak, podaliśmy ten przykład, bo toczyła się publiczna dyskusja o tym, że lot prezydenta był źle przygotowany. Tymczasem akurat tu zamówienie na samolot było złożone z wyprzedzeniem. Za to zamówienie na lot premiera zostało przesłane znacznie później niż przewiduje instrukcja. Okazuje się, że w tym punkcie lot prezydenta był przygotowany lepiej niż premiera.
Na wizytę premiera 7 kwietnia, oprócz TU-154M poleciały trzy CASY, których załogi nie mówiły po rosyjsku. 10 kwietnia podobna sprawa była z jakiem-40. Nie bardzo mieli jak dogadać się z wieżą. Jakiś horror.
Mogę tylko pokiwać głową.
Premier dostał raport. Potem czekaliśmy na tłumaczenie. Jaką wersję dostał Tusk? Taką, jaką znamy, czy wprowadzaliście poprawki?
W trakcie tłumaczenia wnosiliśmy poprawki stylistyczne, ale nie merytoryczne. Premier dostał także drugą wersję, czyli raport po tych poprawkach redakcyjnych, z załącznikami i protokołem.
Czyli premier 27 lipca dostał coś więcej. Załączniki i protokół. O co chodzi?
Nasz raport przypomina układem raport MAK, bo jest pisany zgodnie z praktyką Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego. To ułatwia porównanie obu dokumentów. Ich schemat jest podobny. Protokół natomiast jest podporządkowany instrukcji MON i tam układ jest inny, zgodny z polskimi przepisami. Protokół ma nieco ponad 70 stron i osiem załączników, w sumie ponad 1200 stron. Praca komisji zaczęła się od załączników do protokołu, potem powstał raport, na końcu protokół.
Dlaczego zaczęliście od załączników?
Bo to była praca od szczegółu do ogółu. Protokół ma osiem załączników. Ten ósmy to stenogramy nagrań z samolotu, kontrolerów itd. Pozostałych siedem to praca zespołów tematycznych. Praca trwała w zespołach i podzespołach złożonych z fachowców w danej dziedzinie, np. meteorologii. Tu właśnie są szczegółowe ustalenia. Każdy załącznik był czytany na plenarnym posiedzeniu. Wtedy każdy z członków komisji mógł pytać, zgłaszać uwagi, spierać się w każdym punkcie. Wątpliwości musiały być wyjaśnione, zanim szliśmy dalej. Na podstawie tych załączników pisaliśmy raport i później protokół dla MON.
Czy protokół i załączniki będą jawne?
Z wyjątkiem załącznika numer 7. Tam są opisane obrażenia ofiar. Rodziny, jeśli zechcą, oczywiście będą miały dostęp do części odnoszących się do ich bliskich.
Czy cokolwiek z ustaleń komisji, jakikolwiek dokument, oprócz 7. załącznika będzie tajny?
Nie. Z jednym zastrzeżeniem. Przesłaliśmy do prokuratury wojskowej wszystkie dokumenty wypracowane przez komisję. Prosiliśmy o opinię, czy ich publikacja nie zaszkodzi śledztwu. Prokuratura zgłosiła dwa drobne zastrzeżenia. Innych sygnałów na razie nie mamy. Jeśli będą, wstrzymamy się z publikacją wskazanych fragmentów do zakończenia śledztwa.
Kiedy można się spodziewać całości?
Wojskowi, do których skierowany jest protokół i załączniki, mają 14 dni na zgłaszanie uwag. Do uwag trzeba się odnieść. Myślę, że całość zostanie przedstawiona pod koniec sierpnia. Te dokumenty powtarzają to, co znamy z raportu, tylko z większą szczegółowością.
Premier i pan podawaliście wiele terminów przedstawienia raportu. Czy premier pana zaskoczył deklaracją: raport będzie w lutym?
Ja mówiłem nawet o terminie zeszłorocznym. Kilka razy zmieniałem zdanie. Doszliśmy w komisji do wniosku, że lepiej, byśmy wyszli na powolnych, niż mielibyśmy przedstawić niepełny raport. Wiosną mieliśmy loty specjalne. Potem były ostatnie wyliczenia, uwzględnienie ich w redagowanych dokumentach i tłumaczenie obszernego raportu z trudną, techniczną frazeologią.
Mówimy o czym innym. Premier mówił w styczniu, że raport będzie do końca lutego. Był pan zaskoczony?
Też tak niestety mówiłem. Nigdy premier mnie nie zaskakiwał terminem. Praca komisji wyglądała tak, że badanie jednego problemu rodziło wiele pytań, nowych problemów, które trzeba było rozwiązać. Mogę tylko przeprosić, że coś obiecywałem i nie udało mi się tego dotrzymać. Nic nie wynikało z nacisków. Zresztą na tę komisję nie można było nacisnąć.
Dlaczego?
To wybitni fachowcy, z autorytetem wypracowanym przez lata. Czym ich straszyć?
Wyrzuceniem z komisji, wyrzuceniem z pracy? Oni pracę znajdą zawsze. Mówienie o naciskach obraża tych ludzi.
A w komisji były konflikty? Wojskowi nie chcieli się bronić? Przecież to wojsko najbardziej oberwało w raporcie.
Kiedy premier wskazał mnie na przewodniczącego, to ścierpła mi skóra na plecach. Sam poprosiłem, by podział wojskowi – cywile był dokładnie po połowie. Chodziło mi o doświadczenie żołnierzy, to oni wiedzą, jak się lata w armii, i doświadczenie cywilów pracujących w liniach pasażerskich. Miałem szczęście do ludzi. Pracowali od świtu do nocy. Zasługują na wielki szacunek. Nie było podziału wojsko – cywile. Jeśli już, to dyskusje między osobami z różnymi doświadczeniami zawodowymi.
Jakie dyskusje?
Ktoś mówi: „Obecność Błasika nie wpływała na załogę? Jak to nie wpływała? Jakby stał mi za plecami szef i patrzył na ręce, to pracowałbym inaczej". Drugi: „Jaki nacisk? Nie jesteś odporny na faceta z wężykiem generalskim? To się nie nadajesz na dowódcę załogi!". Dyskusje nieraz trwały godzinami. Mieliśmy świadomość, że musimy być pewni tego, co zapiszemy w dokumentach końcowych. Nie możemy podać jakiegoś faktu opinii publicznej, skoro sami mamy różne zdania. Lepiej wykonać jeszcze dodatkowe badania i wydłużyć czas przygotowania raportu końcowego. Niektórzy mówią, że nasz raport jest bez żadnych nowości. My podpisaliśmy się pod tym, czego byliśmy pewni.
Czy wojskowi byli obiektywni? Pana zastępca w komisji płk Mirosław Grochowski jest szefem inspektoratu MON ds. bezpieczeństwa lotów. Sam kontrolował 36 pułk w 2008 roku.
Skoro płk Grochowski był nieobiektywny, to dlaczego w raporcie jest tyle o 36 pułku i szkoleniu?
A może byłoby więcej, gdyby nie pułkownik Grochowski?
Za szkolenia odpowiadają dowódcy danych jednostek. Pułkownik nie nadzorował szkolenia w 36 pułku. Podczas prac komisji nigdy nie usiłował zmiękczać sformułowań, bronić wojska.
Członkowie komisji dostawali pieniądze za pracę?
Cywile tak. Wojskowi działali, bo dostali taki rozkaz. Bezpłatnie. Takie mamy prawo.
Pan nie ma do siebie pretensji, że tak kiepsko układała się współpraca z polskim akredytowanym przy MAK Edmundem Klichem?
Chyba jest za wcześnie, by odpowiedzieć na to pytanie.
Prokuratura wojskowa myśli o stawianiu zarzutów. Pan po wielu miesiącach pracy znalazłby ludzi, którym warto zarzuty postawić?
Na szczęście nie jestem prokuratorem.
Nie lubi pan oskarżać?
Każda osoba może odmówić zeznań, w przypadku gdy własne zeznania mogą ją obciążyć. Myślę, że bardzo wiele osób odmówi zeznań. Trudno będzie o świadków.
Jerzy Miller był m.in. wiceministrem finansów, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia, wiceprezydentem Warszawy, wojewodą małopolskim, a obecnie jest ministrem spraw wewnętrznych i administracji
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Kiedy odpowiadaliście na raport MAK, przedstawiliście opinii publicznej listę dokumentów, których nie dała wam Rosja...
Jerzy Miller:
Powstanie Warszawskie uznawane jest za jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Ze względu na jego tragiczne skutki, w szczególności olbrzymie straty ludzkie i materialne, kwestia zasadności decyzji o rozpoczęciu zrywu pozostaje przedmiotem debat i gorących polemik. Oto Powstanie Warszawskie dzień po dniu.
Wspieranie zrównoważonej mobilności miejskiej to element transformacji w kierunku gospodarki zeroemisyjnej.
Czy Powstania Warszawskiego mogło nie być? A gdyby nie zaistniało, to jakie byłyby tego efekty?
Dziwne zachowanie Armii Czerwonej u bram polskiej stolicy wywołuje zdumienie każdego, kto próbuje bez politycznych uprzedzeń zbadać ten krótki okres zarówno polskiej, jak i rosyjskiej historii.
Prawobrzeżna Warszawa również zapisała piękną kartę w powstaniu warszawskim, o czym wciąż mówi się niewiele. To zapewne rezultat mało heroicznej, ale w pełni uzasadnionej decyzji dowódców powstania na Pradze o zaprzestaniu walki już po czterech dniach.
Do korzyści, które niesie ze sobą 5G, partnerzy współpracujący przy śląskiej sieci zaliczają oszczędność pieniędzy i czasu, ponieważ można wyeliminować infrastrukturę kablową
Powstanie Warszawskie to jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polski w XX wieku. Można je odczytywać na trzech płaszczyznach – lokalnej, krajowej i międzynarodowej. Dyskusja poświęcona jego celowości i znaczeniu pozostają wciąż żywym tematem.
Za dopalacze ścigać jak za narkotyki, karać handlarzy grzywnami, a młodzież ostrzegać – radzą eksperci.
Roman Giertych w liście otwartym skierowanym do Jarosława Kaczyńskiego wzywa lidera PiS do tego, by zeznał przy użyciu wariografu „na okoliczność treści swojej ostatniej rozmowy ze Śp. Lechem Kaczyńskim”.
Myślę, że wszyscy niedowierzający rosyjskiej akcji w Smoleńsku, będą mieli trudności, by wykazać, że to był wypadek - powiedział w rozmowie z Interią były szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski.
Rząd Federacji Rosyjskiej zdecydował się na zamknięcie agencji konsularnej w Smoleńsku "w reakcji na wrogie, antyrosyjskie działania Warszawy" - informuje agencja Interfax. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział "symetryczną odpowiedź".
Oświadczenie rosyjskich opozycjonistów – przyjęte na Zjeździe Deputowanych Ludowych w Warszawie – to nie tylko podanie ręki sąsiadom, przeproszenie za zbrodnie komunizmu, ale i apel o wyjaśnienie tragedii prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.
Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza opublikował pismo z Ministerstwa Obrony Narodowej, z którego wynika, ile wydano na prace podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza.
Jeżeli jakaś partia odmawia uczestnictwa w pracach komisji, to znaczy, że deklaruje się po stronie rosyjskiej - mówił Antoni Macierewicz, marszałek senior Sejmu, wiceprezes PiS, w rozmowie z TVP Info, komentując zapowiedzi polityków opozycji o odmowie współpracy z komisja ds. badania wpływów rosyjskich.
Nie ma żadnych podstaw by sądzić, że do tego wypadku doszło wskutek zamachu i celowego działania osób trzecich - mówił dr Maciej Lasek, poseł Koalicji Obywatelskiej, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem, w kontekście katastrofy smoleńskiej.
- Większość materiału to materiał, który nie jest znany publicznie - powiedział poseł PiS Antoni Macierewicz, zapowiadając na antenie Polskiego Radia złożenie do prokuratury obszernego zawiadomienia wraz z 17 załącznikami w sprawie podejrzenia przeprowadzenia zamachu na życie prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r.
Wpuszczając bliżej nieokreśloną liczbę ludzi bez ich sprawdzenia, napluto w twarz pogranicznikom strzegącym płotu na wschodniej granicy, oszukano wyborców PiS, którzy uwierzyli w hasło Jarosława Kaczyńskiego o „bezpiecznej Polsce”, wystawiono do wiatru sojuszników z NATO.
Dyrektor projektu TRAKO w Międzynarodowych Targach Ggdańskich Dorota Daszkowska-Kosewska podsumowuje w rozmowie z Marcinem Piaseckim udane, 15 targi TRAKO i zaprasza za dwa lata na kolejną edycję.
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Wołodymyr Zełenski mówił o historycznym znaczeniu porozumienia z USA ws. wspólnej produkcji broni przez Stany Zjednoczone i Ukrainę.
Na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim w Szczecinie nie zostali wpuszczeni między innymi przedstawiciele rolników.
Film "Chłopi" w reżyserii DK Welchman i Hugh Welchmana będzie polskim kandydatem do Oscara. O decyzji poinformowała komisja oscarowa.
Marta Wcisło, posłanka Koalicji Obywatelskiej, została zaatakowana w Opolu Lubelskim. To drugi w ostatnich dniach przypadek ataku na polityka KO, po tym jak w piątek ofiarą ataku w Katowicach padł szef klubu PO, Borys Budka.
Chęć przypodobania się wyborcom przebija z programu gospodarczego Bezpartyjnych Samorządowców. Dostrzegają to eksperci, z którymi go ocenialiśmy.
W stoczniach powstają kolejne, coraz większe, statki wycieczkowe. Będą zabierać na pokłady już nie trzy czy pięć tysięcy, ale siedem tysięcy pasażerów. Dlaczego są tak ogromne? To się po prostu opłaca.
Wiceprezes Międzynarodowych Targów Gdańskich Paweł Orłowski mówi o przyszłości targów TRAKO oraz rozbudowie Amber Expo.
W reklamach burgery zawsze wyglądają pięknie i soczyście, w rzeczywistości już niekoniecznie. Sieci fast food muszą przez to walczyć z licznymi pozwami.
Rosyjskie MSW umieściły Piotra Hofmańskiego, polskiego prawnika, prezesa Międzynarodowego Trybunału Karnego, na liście osób poszukiwanych.
Władze Niue, znajdującego się na Oceanie Spokojnym państwa wyspiarskiego, chcąc chronić lokalną przyrodę, zaproponowały zaskakujące rozwiązanie. Oferują „kupno” kawałka oceanu.
Średnie zadłużenie Polaków, według danych Krajowego Rejestru Długów, wynosi 20 tys. zł. Ale nie w każdym regionie kraju jest ono takie samo.
Węgrzy walczą o każdą inwestycję zagraniczną, chociaż nie są w stanie zapewnić siły roboczej — alarmuje portal atlatszo.hu. Ten problem rozwiązują agencje pracy związane z rządzącą partią Fidesz.
Nnajstarsze więzienie w Japonii, zmieni się w luksusowy hotel. Trwa właśnie renowacja stuletniego obiektu, w którym jeszcze kilkanaście lat temu wyroki odsiadywali przestępcy.
Do końca października przedszkola i szkoły mogą wnioskować o pieniądze na rozwój czytelnictwa.
Marcin Lewandowski brązowy medalista MŚ na 1500 m, zachęca do wzięcia udziału w trekkingu pod Monte Cassino. Na imprezę Biegnij Warszawo przyleci delegacja z Włoch.
Po pandemii nasi rodacy są w gorszej formie. Warto, żeby zaczęli się ruszać, a bieganie to najłatwiejsza forma aktywności fizycznej. O imprezie Biegnij Warszawo opowiada jej organizator Bogusław Mamiński, wicemistrz świata w biegu na 3000 metrów z przeszkodami z 1983 r.
Pierwsze amerykańskie czołgi Abrams zostały w sobotę dostarczone na Ukrainę - przekazali w rozmowie z „The New York Times” dwaj przedstawiciele Departamentu Obrony. Doniesienia te potwierdził prezydent Wołodymyr Zełenski.
Włoskie banki zyskają szansę na uniknięcie podatku od zysków nadzwyczajnych.
Premier Węgier zapowiedział, że nie będzie popierał stanowiska Ukrainy „w żadnej kwestii w polityce międzynarodowej” do czasu przywrócenia praw przysługujących - jego zdaniem - Węgrom z Zakarpacia.
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się zdalny proces przeciwko posłance prof. Joannie Senyszyn za zamieszczone przez nią na Twitterze opinie na temat Żołnierzy Wyklętych. Pozew wniosły w 2019 r. dwa stowarzyszenia: Rodzin Żołnierzy Wyklętych oraz Członków Rodzin Żołnierzy Niezłomnych.
Co drugi Polak kupuje online częściej niż rok temu. To najpopularniejsza strategia na trudne czasy. Zmieniają się też inne zwyczaje zakupowe.
Kolejny etap osiedla na warszawskiej Białołęce wprowadza do oferty Victoria Dom. Ta część inwestycji ma być gotowa w IV kw. 2024 roku.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas