Przekonywanie wyborców przed październikowymi wyborami parlamentarnymi trwa w najlepsze. Partie zapewniają, że będą dbać o gospodarkę, obniżać deficyt i dług, a jednocześnie... zwiększą wydatki – wynika z ankiety „Rz" przeprowadzonej w partiach obecnych w Sejmie.
SLD zamierza sięgnąć do kieszeni najbogatszych podatników. – Nie może być tak, by koszty kryzysu ponosili w Polsce najbiedniejsi, a nie banki – stwierdził Grzegorz Napieralski, szef SLD. Dlatego proponuje wprowadzenie podatku bankowego i 40-proc. stawki dla zarabiających ponad 200 tys. zł rocznie. SLD chce też obniżki VAT z 23 do 19 proc. (PJN i PSL do 22 proc.).
– My też chcemy obniżać podatki i w końcu wprowadzić podatek liniowy – dodaje Paweł Arndt z PO, szef Sejmowej Komisji Finansów. – Ale dziś z uwagi na sytuację zewnętrzną i stan polskiej gospodarki nie ma na to szans.
Najbardziej radykalne rozwiązania proponuje PJN. – Zrównamy stawki PIT do 19 proc., wprowadzimy podwójną kwotę wolną od podatku, ale znikną wszelkie ulgi – wyjaśnia Paweł Poncyljusz.
Oprócz PO i PJN pozostałe partie zapowiadają też likwidację różnic w emeryturach. – System waloryzacji w oparciu o wysokość inflacji i 20 proc. wzrostu średniej pensji w gospodarce jest błędny. Należy dać wszystkim raz w roku podwyżkę kwotową – mówi Jan Łopata z PSL.