Rozczarowanie w Kopenhadze, bramkarz uratował nas od kompletnej klęski – piszą po 1:2 z Danią portugalskie gazety. Cristiano Ronaldo musi grać w barażach, w jednym szeregu z Sergeiem Pareiką z Wisły Kraków i innymi Estończykami, najbardziej zaskakującymi bohaterami eliminacji.
Estonia pierwszy raz awansowała do baraży wielkiego turnieju, okoliczności też były wyjątkowe. Wczoraj już nie grała, jej los decydował się w meczu Słowenia – Serbia, który goście musieli wygrać, by Estończyków wyprzedzić. Ani przez chwilę nie byli zwycięstwa bliscy. Dare Vrsić strzelił im gola z 40 metrów, Nemanja Vidić zmarnował rzut karny, gol Marko Pantelicia w końcówce nie został uznany i Serbii zabraknie w finałach ME trzeci raz z rzędu.
Dla Estonii baraże to największy sukces, dla Portugalii nic nowego, walczyła w nich również o mundial 2010 i wówczas też zesłali ich tam Duńczycy. A jak pokazał potem turniej finałowy, kłopoty Portugalczyków nie były przypadkiem. W tej drużynie jest wiele gwiazd, ale od dawna nie ma ducha.
Cristiano Ronaldo jest oderwany od zespołu, w innym świecie. Piękny gol strzelony przez niego w Kopenhadze z rzutu wolnego, na 1:2 w doliczonym czasie, niczego nie zmienia. Portugalczycy byli bezradni w ataku, a jeszcze gorzej się bronili bez kontuzjowanych Pepe i Fabio Coentrao oraz skłóconego z kadrą Ricardo Carvalho.
Awansowało wczoraj do Euro pięć drużyn. Na galowo Dania i Rosja, która rozbiła Andorę. Grecja nerwowo: po pościgu za Gruzją, bo szybko straciła gola, a bramkami odpowiedziała dopiero w ostatnim kwadransie. Szwecja w dwie minuty 1:2 z Holandią zamieniła na 3:2 i awansowała jako najlepsza drużyna z drugich miejsc.