Obraz rosyjskiego reżysera Andrieja Maliukowa opowiada o spotkaniu, do którego doszło 9 sierpnia 1942 roku na stadionie kijowskiego Zenita. Miał zostać wyemitowany w maju, na kilka tygodni przed początkiem Euro 2012, ale jak donosi agencja Associated Press, Ukraińcy boją się, że film wywoła falę niechęci do Niemców (grają dwa mecze grupowe we Lwowie i jeden w Charkowie).
W tamtym spotkaniu sprzed siedemdziesięciu lat naprzeciw siebie stanęły drużyny FC Start, w której grali piłkarze przedwojennego Dynama i Flakelf złożonej z żołnierzy Luftwaffe. Wokół tego meczu narosło później wiele legend. Dla Niemców, którzy kilka dni wcześniej przegrali ze Startem pierwszy mecz 1:5 miał to być rewanż, który zatrze złe wrażenie. Niemcy nie chcieli zostawić spraw własnemu biegowi i podobno zadbali o każdy szczegół. Przed meczem do szatni obu zespołów miał wejść młody człowiek. Niemcom powiedział, że muszą zwyciężyć, żeby wykazać wyższość rasy aryjskiej. Drużynę FC Start prosił, żeby grali fair i przed spotkaniem wyciągnęli rękę w nazistowskim pozdrowieniu. Ani jedna, ani druga prośba nie została spełniona.
Ukraińcy zamiast "Heil Hitler" krzyknęli "Da zdrawstwujet sport", a potem strzelili pięć bramek, tracąc dwie. Nie pomógł nawet sędzia SS-man, który przymykał oko na faule rodaków, a w przerwie Niemcy mieli ostrzegać rywali przed konsekwencjami zwycięstwa. Później mieli zrealizować swoje groźby i aresztować kilku zawodników. Niektórzy z nich rzeczywiście znaleźli się w siedzibie Gestapo i zostali rozstrzelani (m.in. bramkarz Mykoła Trusewicz), ale niemiecki proces z 2005 roku nie wykazał związku pomiędzy meczem, a późniejszym egzekucjami.
Wątpliwości potęguje też fakt, że niektórzy z Ukraińców, którzy przeżyli wojnę nie wspominali o tym, by do ich szatni ktoś wchodził. Spotkanie obrosło legendą (mocno pracowała nad tym radziecka propaganda), doczekał się nazwy "Mecz Śmierci", a Amerykanie nakręcili w 1981 roku na podstawie tej historii film "Ucieczka do zwycięstwa", w którym zagrali m.in. Sylvester Stallone, Pele i Kazimierz Deyna. Hollywood zmieniło na swoje potrzeby historię i zakończenie Najnowszy obraz Maliukowa też nie jest zupełnie wierny prawdzie historycznej. Głównym wątkiem ma być historia miłości bramkarza Mykoły Raniewicza (naprawdę miał na nazwisko Trusewicz) i Anny Szewcowej, którą gra Elizawieta Bojarska. Nie wiadomo, jakie zakończenie tym razem przewidzieli scenarzyści, bo historia nie była łaskawa. Trusewicz był jednym z piłkarzy rozstrzelanych przez Niemców.