Kolejny konflikt o tragiczny lot do Smoleńska wybuchł między PO i PiS. Politycy Platformy twierdzą, że uczestnicy lotu byli do tego zmuszani przez Kancelarię Prezydenta. PiS zarzuca im kłamstwo i ripostuje: premier Donald Tusk złożył fałszywe zeznania w śledztwie dotyczącym okoliczności tragedii.
Atmosferę podgrzał eurodeputowany PO Jacek Protasiewicz, który stwierdził w Radiu Zet, że otoczenie Lecha Kaczyńskiego zmuszało uczestników lotu do udziału w wyjeździe do Katynia.
– Poza gronem polityków leciało tam wielu zwykłych Polaków, którzy nie mieli nawet zamiaru tam polecieć, ale była wielka presja ze strony Kancelarii Prezydenta, żeby wsiedli na ten pokład – mówił Protasiewicz i dodawał, że prezydentowi Kaczyńskiemu bardzo zależało na tym, żeby zrobić z tego wielkie wydarzenie, gdyż miał to być początek jego kampanii wyborczej.
Oburzenia nie kryją współpracownicy Lecha Kaczyńskiego, którzy zapewniają, że nikogo do udziału w wyjeździe nie zmuszano.
– Było dokładnie odwrotnie. Zgłoszeń od osób, które chciały wraz z prezydentem lecieć do Katynia, było tak dużo, że wielu dostało odpowiedź odmowną – mówi „Rz" jeden z ówczesnych pracowników Kancelarii Prezydenta i podaje przykłady. – Oficjalną prośbę o to, by w wyjeździe mogły wziąć udział delegacje klubów parlamentarnych, przysłał ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski przysłał swą prośbę, argumentując, że w Katyniu zginęło wielu sportowców. Bardzo wiele było też próśb ze strony organizacji kombatanckich – dodaje.