Ja do nich nie należę. Zostaję w krajowym pociągu. Zresztą trudno dyskutować o listach do Europarlamentu skoro nie wiadomo jaka będzie ordynacja. Sam słyszałem opinie, że Donald Tusk chętnie by ją zmienił, żeby wyekspediować do Brukseli ułomną część swojego rządu.
W poprzedniej kadencji też takie plotki krążyły, a jednak nic podobnego się nie stało.
Mówię co słyszałem. Ale chcę zaznaczyć, że ja uważam, że przede wszystkim trzeba się zająć wyborami samorządowymi.
Te do europarlamentu będą kilka miesięcy wcześniej.
Tak ale wolę, żeby SLD odbudował się w samorządach gminnych, powiatowych i wojewódzkich, niż dyskutował ilu będziemy mieć posłów w Brukseli. Szanuję wszystkich europarlamentarzystów ale wolę poświęcać czas na przygotowanie partii do wyborów, które bezpośrednio mają wpływ na życie wyborców. Na szczęście na Mazowszu nie mamy problemu z kandydatami do Brukseli. Mamy jednego deputowanego, Wojciecha Olejniczaka i jesteśmy zadowoleni z jego pracy. A gdy przyjdzie czas układania tych list, to wszystko zostanie załatwianie w sposób absolutnie transparentny, bez cudowania typu: rano człowiek jest na pierwszym miejscu, w południe w środku listy, a wieczorem w ogóle go nie ma.
Nie niepokoją Pana spekulacje, że może powstać konkurencyjna lista lewicy do PE pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego?
Nie, bo wierzę w rozsądek ludzi lewicy. Zresztą listy SLD są otwarte. A tuzy Sojuszu, którzy zawdzięczają elektoratowi i partii to, że byli prezydentami i premierami, znają się z nami i wiedzą, że nosiliśmy im ulotki i głosowaliśmy na nich, powinni wiedzieć gdzie jest ich miejsce. I sądzę, że wiedzą.
A jest szansa na porozumienie między wami, a Ruchem Palikota w sprawie wspólnej listy wyborczej?
SLD należy do międzynarodówki socjalistycznej. Palikot zaprosił na swój kongres szefa europejskich liberałów. I w tym momencie jest to zły początek dyskusji. Przecież te międzynarodówki mają inne cele. Jeżeli Palikot zdecyduje, że chce być socjalistą, to niech to powie i na przykład poprze podwyższenie pensji minimalnej do połowy średniej krajowej. Wtedy możemy rozmawiać.
A co będzie z ludźmi od Palikota, którzy są lewicowi? Nie rozmawiacie z nimi?
Ja takich rozmów nie prowadzę, bo nie uznaję przeciągania ludzi z jednej partii do drugiej. Poza tym nie wszyscy, którzy mają lewicowe poglądy muszą być w Sojuszu.
Ale chyba byłoby miło?
Czy ja wiem. Partia musi współpracować z rozmaitymi środowiskami, organizacjami społecznymi w rozwiązywaniu rozmaitych problemów. Czy każdemu mamy mówić zapiszcie się do SLD? Absolutnie nie. Nie da się jedną partią rozwiązać wszystkich problemów w Polsce.
Gdy mieliście 120 tys. członków i 42 proc. poparcia to nie narzekaliście.
Mieliśmy też 40 partnerów społecznych, traktowanych podmiotowo. Wiem to, bo sam jako szef Stowarzyszenia Ordynacka byłem jednym z nich. Oczywiście jeżeli chcę startować na posła na Mazowszu, co mówię otwarcie, to wszystko zrobię, żeby nasza organizacja była jak najsilniejsza, bo to zwiększa również moje szanse. Ale to nie zależy tylko od liczby członków Sojuszu tylko od pracy, którą wykonamy. I to nie na trzy miesiące przed wyborami, bo wtedy to można iść do cukierni i kupić sobie ciastko. Do walki o Sejm i samorząd trzeba przygotowywać się przez cała kadencję.
Partie z reguły zostawiają decyzje o kandydatach na ostatnią chwilę.
Na Mazowszu tak nie będzie. Przykładowo chcemy żeby kandydaci na radnych byli znani już na przełomie roku. I nie będę ingerował w żadne decyzje szefów struktur powiatowych, bo zostałem źle potraktowany przy układaniu list wyborczych, a i sam w przeszłości nie wszystkich dobrze traktowałem z czym nie dobrze się czuję i nie chcę by to się powtórzyło.