22 sierpnia 2013, Taraz
stan licznika: 15 122 km
Więcej o wyprawie Tybet 2013 i poprzednie odcinki relacji
Jak to z tym ogniskiem było? Ano... jak łatwo się domyślić, na większości naszego szlaku drzew jest jak na lekarstwo. Ogniska więc zwykle improwizujemy przy pomocy opału kupowanego od tubylców lub zbieramy jakieś rachityczne badyle. Nad Karakołem oczywiście drzew nie ma wcale, a i tubylców żyje niewielu. Tymczasem spotkało nas szczęście niebywałe – szukając miejsca na górski nadjeziorny biwak wpierw znaleźliśmy w rowie sędziwy słup prawdopodobnie telegraficzny. Ponieważ Bohdan ma w swoim aucie wszystko (i poczynając od żony w pierwszorzędnym gatunku!), miał też spalinową piłę. Starczyło więc drewna do rana, a i na jutro ciut zostało. Na ruszcie dzielnie się sprawowała baranina.
Radość była niezmierna (no i urodziny Prezesa nadal trwały) więc przy wschodzie słońca odbyły się ożywcze kąpiele, a na ognisku warzyło się śniadanie. Woda w górskim jeziorze była zadziwiająco ciepła. Gdy koło południa znów się żegnaliśmy ( bo nie wiadomo czy kiedykolwiek w takim gronie się spotkamy), znalazł nas nad jeziorem właściciel deficytowego drewna, czyli owego telegraficznego słupa. Zawstydzeni zgodziliśmy się, że był to prawdopodobnie najdroższy słup w całej Kirgizji. I pojechaliśmy dalej... Część w stronę Biszkeku, część w stronę Kazachstanu.