Została wywieziona przez rosyjskie służby specjalne do Woroneża, gdzie oskarżono ją o współudział w zabójstwie dwóch dziennikarzy rosyjskiej telewizji państwowej. Została zmuszona do składania zeznań w sprawie ściganych przez Rosję Ukraińców, m.in. Igora Kołomojskiego. Rosyjski sąd nie dopuszcza żadnych dowodów obrony, które wyraźnie wskazują na to, że w momencie zabójstwa rosyjskich dziennikarzy Nadzia już była przesłuchiwana przez separatystów w Ługańsku. Potwierdzają to billingi telefoniczne, zgodnie z którymi dziennikarze zginęli godzinę po zatrzymaniu mojej siostry. Wszystko wskazuje na to, że rosyjskie władze szukały kozła ofiarnego. Siostra jest dla mnie prawdziwym bohaterem i jestem z niej dumna.
Czy ukraińskie władze pomagają pani ratować siostrę?
Na początku nie zrobiły nic. Nawet adwokata dla mojej siostry do dziś opłaca polska fundacja, a nie władze w Kijowie. Dopiero gdy został rozwiązany parlament i rozpoczęła się kampania wyborcza, politycy zaczęli wykorzystywać imię Nadzi do swoich celów propagandowych. Codziennie dostaję telefony od rodzin porwanych przez separatystów żołnierzy z prośbami o pomoc i wsparcie. Takich przypadków są setki, lecz te rodziny nie mają żadnego wsparcia ani pomocy.
Jak pani odbiera przekaz rosyjskich mediów, które nazywają ukraińskich żołnierzy ludobójcami i banderowcami?
Jest to brud, który Rosja wylewa na naród ukraiński. Dla mnie Bandera nie jest obrazą, tylko nagrodą. Nie wiem, dlaczego Kacapstan (określenie Rosji przez ukraińskich nacjonalistów –red.) tak się czepia naszego Bandery. Niech lepiej rozliczy swoją historię i swoich bohaterów narodowych. Jeżeli pół roku temu miałam do Rosji szacunek, dziś nienawidzę tego kraju. Rosyjska władza wywołała nienawiść wśród Ukraińców, której będzie się trudno pozbyć przez najbliższych kilkadziesiąt lat.