Z najnowszego sondażu CBOS wynika, że 59 proc. Polaków jest za ograniczeniem liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast do dwóch lub trzech. Dlaczego ludzie zamiast odsunąć niechcianych zarządców od władzy, wolą, żeby to zostało załatwione odgórnie?
Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca systemów wyborczych: Interpretacja tego sondażu nie jest taka prosta. Część ludzi opowiada się za ograniczeniem liczby kadencji włodarzy, bo w ogóle jest zniechęcona do wyborów. Inni dlatego, że sympatyzują z partią niezadowoloną z rządów. Na to nakłada się jeszcze osobiste zadowolenie z lokalnej władzy – im jest mniejsze, tym bardziej rośnie liczba chętnych do ograniczenia kadencji. Tam, gdzie większość jest zadowolona, wcale nie chce ograniczeń.
Trzeba pamiętać, że przy obecnej ordynacji rzeczywiście trudno jest usunąć włodarzy byle jakich. Część burmistrzów czy prezydentów, którzy w poprzednich wyborach w cuglach pokonywali konkurencję, dziś ma gorsze notowania. Ale nadal są faworytami i umiejętnie rozgrywając przeciwników, zapewne znowu wygrają wybory. Może nie w pierwszej turze, ale w drugiej tak. Z takich sytuacji bierze się poczucie bezsilności wyborców.
Powiaty są potrzebne. Można dyskutować o ich kompetencjach, ale zlikwidować ich się nie da
A więc należałoby postawić tamę wieloletnim rządom wójtów, burmistrzów i prezydentów miast i ograniczyć liczbę ich kadencji?