Reklama
Rozwiń

Kurdowie pokazali w Kobane swą siłę

Zachód w walce z Państwem Islamskim może liczyć głównie na Kurdów, choć nie wszystkim się to podoba.

Aktualizacja: 29.01.2015 06:21 Publikacja: 28.01.2015 18:28

Kurdowie pokazali w Kobane swą siłę

Foto: AFP

Walczące z najazdem Państwa Islamskiego miasto zostało na początku tygodnia całkowicie zajęte przez Kurdów. Wykazali się oni niezwykłym bohaterstwem i poświęceniem, tracąc w trwającej od lipca walce ponad 450 towarzyszy broni.

Muslih Zebari, dowódca walczących w Kobane 150 peszmergów (żołnierzy kurdyjskich przysłanych z terenu Autonomii Kurdyjskiej w Iraku), potwierdził zajęcie wsi Mamit i Tarmik na południe od Kobane. Pozbawione ciężkiej artylerii oddziały IS utraciły w ten sposób ostatnią możliwość ostrzeliwania pozycji obrońców.

Kurdyjski Stalingrad

Kurdyjska agencja informacyjna Rudaw nadała swojemu komunikatowi tytuł „Wyzwolenie Kobane znaczy początek końca Państwa Islamskiego", zachodnie media pisały o „kurdyjskim Stalingradzie". Jest w tym pewna doza przesady, jednak zwycięstwo wyraźnie podniosło morale Kurdów. – To zasadniczo poprawia sytuację Kurdów w Rodżawie (tak Kurdowie nazywają syryjską część Kurdystanu) – mówi „Rz" Dervish Ferho z brukselskiego Instytutu Kurdyjskiego. – Proszę pamiętać, że nasi bojownicy odnieśli sukces głównie dzięki swojej odwadze i nieustępliwości. Pomogły im naloty sił zachodnich i oddział z Kurdystanu irackiego, ale główny ciężar walki spoczywał na barkach miejscowej organizacji YPG (Ludowy Związek Obrony), która otrzymała tylko niewielkie dostawy broni.

W związku ze zwycięstwem w Kobane specjalne oświadczenie wydał prezydent Autonomii Kurdyjskiej w Iraku Mahmud Barzani. Podkreślił jedność Kurdów wykutą we wspólnej walce, choć lewicowych bojowników z YPG i z PPK oraz peszmergów dzielą poważne różnice ideologiczne. Wobec wspólnego zagrożenia ze strony islamskich fanatyków zostały one jednak odłożone na bok. Symbolem, o którym mówił Barzani, była śmierć w ostatnią niedzielę dwóch bojowników – Zeravana, ochotnika z irackiego Kurdystanu walczącego w Kobane, i Neczirwana, syryjskiego Kurda biorącego udział w operacji przeciw IS pod Mosulem.

Zwycięstwo w Kobane pokazało, że to Kurdowie są najskuteczniejszą siłą zdolną do stawienia czoła islamistom i pokonania ich. – Zachęca to nas do dalszej walki, choć na poważną ofensywę trzeba będzie poczekać do wiosny. Jestem pewien, że opanujemy wtedy rejon Sindżaru. Trudniejsza będzie walka o Mosul, w mieście mieszka bowiem 80 proc. sunnitów, z których wielu opowiada się za Państwem Islamskim – tłumaczy Dervich Ferho.

Wzajemna pomoc Kurdów z różnych regionów nie jest niczym nowym – już ojciec obecnego prezydenta Kurdystanu, Mustafa Barzani, walczył w 1946 r. jako ochotnik w obronie miasta Mahabad, pierwszego centrum regionu kurdyjskiego w Iranie. Tym razem jednak Kurdowie walczyli nie jako partyzanci przekradający się przez granicę, lecz jako część uznanych przez świat zachodni regularnych sił zbrojnych. Przez palce patrzono nawet na udział partyzantów z marksistowskiej Partii Pracujących Kurdystanu, organizacji uznawanej przez Turcję za terrorystyczną.

Sojusznicy Zachodu

Co więcej, tym razem walczą jako sojusznicy Zachodu przeciw organizacji religijnych fanatyków uznanej za najbardziej niebezpieczną i agresywną na świecie. Dla uczestników koalicji zachodniej to nieoceniona pomoc, bo państwa zachodnie nie palą się do wysyłania na pole walki sił lądowych i wolą ograniczyć się do ataków z powietrza. Walkę na ziemi pozostawiają siłom miejscowym – Kurdom i armii irackiej. Oficjalnie oświadczył to sekretarz stanu USA John Kerry na początku stycznia.

Przy okazji zeszłotygodniowej konferencji na temat zwalczania IS w Londynie szef amerykańskiej dyplomacji musiał przyjąć tłumaczenie irackiego premiera Hajdara Abadiego, że jego armia „jeszcze nie jest gotowa do zasadniczej ofensywy" i potrzebuje na to jeszcze kilka miesięcy. Wskazuje na to fakt, że choć odnosi miejscowe sukcesy, to jednak jej ofensywa w prowincji Diyala przebiega powoli.

– Ta armia istniała tylko na papierze, była słaba i pozbawiona motywacji – mówi „Rz" Kendal Nezan, dyrektor Fundacji Kurdyjskiej w Paryżu. – Znacznie skuteczniejsze w walce są dziś milicje szyickie i ochotnicy z Iranu – dodaje.

Nie wszystkich cieszą sukcesy Kurdów. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan już w październiku oświadczył, że nie będzie wspierał wysiłków Amerykanów wspomagających obrońców Kobane.

We wtorek, po potwierdzeniu skutecznej obrony miasta, Erdogan powiedział, że Ankara nie uzna żadnej formy autonomii kurdyjskiej w Syrii. – Niestety, ale w ten sposób Turcja staje się w praktyce sojusznikiem islamistów – mówi Kendal Nezan.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!