Najwyższa Izba Kontroli podała wyniki audytu w Krajowym Biurze Wyborczym. W raporcie z kontroli stwierdziła poważnie nieprawidłowości dotyczące procesu przetargowego na systemy informatyczne oraz rażące błędy w samym systemie. Rzecznik prasowy NIK powiedział, że Izba powiadamia prokuraturę i ABW, przekazując raport z kontroli.
Zdaniem PiS ta sprawa kompromituje obecny rząd. - Politycznie za te nieprawidłowości odpowiadają rządzący. To pewien symbol stanu państwa - mówi "Rzeczpospolitej" poseł Jan Dziedziczak. - Już kilka lat temu mocno wnioskowaliśmy o wsparcie i zmiany w procesie liczenia głosów. Sugerowaliśmy także, żeby - już na etapie uchwalania - wprowadzić poprawki w Kodeksie Wyborczym. One by wyeliminowały nadużycia - dodaje.
Nie zgadza się z nim jednak poseł Antoni Mężydło z PO. Możemy mówić tylko o odpowiedzialności administracyjnej, a ta spada na Krajowe Biuro Wyborcze. Oni powinni przestrzegać procedur i prawa zamówień publicznych - twierdzi. Jak podkreśla, nadzór nad KBW sprawuje ewentualnie PKW. - Przepisy są jasne i szukanie odpowiedzialności wyżej jest daremne - zaznacza.
Mężydło przypomina też, że politycy próbowali interweniować w KBW przed wyborami samorządowymi. - Pamiętam, że na sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji rozmawialiśmy, że ten system nie działa, ale KBW szła w zaparte. Mówili, że system zadziała, a w konsekwencji nie zastosowali nawet żadnych ostrożnościowych procedur, choćby równoległego liczenia głosów ręcznie - podkreśla.
Dziedziczak przypomina jednak, że PiS postulował szereg zmian, które mogłyby pozwolić na uniknięcie nieprawidłowości. - PKW jest reliktem przeszłości, pamięta bardzo dawne czasy. Trzeba ją zmienić, my sugerowaliśmy konstrukcję, w której reprezentowane byłyby wszystkie siły polityczne. Wtedy każdy bezlitośnie patrzyłby drugiemu na ręce. Niestety wybrano zupełnie inną koncepcję - mówi poseł PiS. Jak zaznacza, jego partia od lat wskazuje na konieczność zmian. - Ale te głosy są lekceważone. Większości politycznej zależy na ich nieprowadzaniu - twierdzi.