Reklama

Nieoczekiwana zamiana ról

Szydło ospała jak Komorowski, Kopacz aktywna jak Duda.

Aktualizacja: 09.07.2015 07:22 Publikacja: 07.07.2015 21:00

Ewa Kopacz wykazuje gorączkową aktywność, m.in. często spotykając się z wyborcami (tu na plaży w sto

Ewa Kopacz wykazuje gorączkową aktywność, m.in. często spotykając się z wyborcami (tu na plaży w stolicy 1 lipca)

Foto: PAP

Niektóre zachowania i ustawki pani premier bywają ambarasujące, a nawet żenujące – zachwyty nad kotletem jedzonym przez przypadkowego pasażera pendolino, brodzenie w szpilkach po plaży, zachęcanie Kanadyjczyków do przekonywania Polaków, by pokochali swój kraj. Naprawdę czasami można odnieść wrażenie, że Ewa Kopacz przekracza granice zachowań szefa rządu poważnego państwa.

Jednego nie można jej odmówić – zaangażowania, entuzjazmu i ciągu na bramkę. Widać, że gryzie trawę, zmusza siebie i swoje otoczenie do wzmożonej walki, zachęca do boju z idącym do zwycięstwa PiS. I choć czasami wygląda to nieporadnie, a nawet śmiesznie, to jednak wrażenie jest jedno – jej się chce.

PO wyraźnie otrząsnęła się z powyborczej traumy, w którą wpadła po przegranej Bronisława Komorowskiego. Przynajmniej pozornie na plan dalszy zeszły wewnątrzpartyjne spory i liderka całej formacji jest w bojowym nastroju. Opinia publiczna wciąż zaskakiwana jest kolejnymi pomysłami Ewy Kopacz i jej inicjatywami politycznymi. Spotyka się z wyborcami, jeździ po całym kraju, wychodzi z politycznymi pomysłami. Nawet jeśli są one kontrowersyjne w formie i treści, jak na przykład akcja „Kolej na Ewę", to pozostawiają wrażenie wzmożonej aktywności pani premier i jej chęci zawalczenia o głosy elektoratu.

Kopacz przypomina więc Andrzeja Dudę z początków kampanii prezydenckiej, który pomimo nie zawsze zręcznych eventów starał się zainteresować sobą i swym programem wyborców i sprawiał wrażenie o wiele bardziej aktywnego niż jego ówczesny przeciwnik.

Jakby wciąż świętowali

Wyborcy lubią, gdy politykom się chce. Szczególnie lubią, gdy politykom chce się im nadskakiwać. I właśnie to robi dziś Kopacz. Powtarza swoimi zachowaniami, zaangażowaniem i wyzwoloną energią drogę, którą jeszcze kilka miesięcy temu szedł Duda.

Reklama
Reklama

A co się dzieje w obozie jej przeciwników? Ich zachowanie z kolei przypomina jako żywo postępowanie Bronisława Komorowskiego z końca zimy tego roku.

Marketingowa machina PiS pracuje na zwolnionych obrotach, tak jakby oczywiste było, że partia ta skazana jest na sukces w jesiennej elekcji parlamentarnej. Brakuje świeżych pomysłów, wyczuwalne jest pewne znużenie wyborczym maratonem, obserwujemy zanik aktywności sztabu i ludzi wokół niego zgromadzonych.

O ile Michał Kamiński wydaje się dwoić i troić, by uzasadnić swoją obecność obok Ewy Kopacz, o tyle sztabowcy Beaty Szydło zachowują się tak, jakby wciąż świętowali zwycięstwo Andrzeja Dudy. W ostatnim czasie nie wyszli z żadną ciekawą inicjatywą, poza kongresem programowym w Katowicach, który jednak był planowany od bardzo dawna i trudno go zaliczyć do kategorii jakichś niestandardowych, zaskakujących czy innowacyjnych przedsięwzięć.

Siła spokoju?

Zadania przybocznym nie ułatwia także sama kandydatka na premiera, która ze względu na styl bycia i sposób komunikowania się z wyborcami sprawia wrażenie ospałej. Życzliwi widzą w tym stylu przejaw spokoju, opanowania i pewności siebie, ale część wyborców może go potraktować jako wyraz zadufania, bierności i braku energii. Beata Szydło przypomina swoim nieśpiesznym i nieco leniwym sposobem wypowiadania się Bronisława Komorowskiego z czasów, gdy wydawało mu się, że łatwo wygra wybory prezydenckie.

I nie ma znaczenia, że u obecnej głowy państwa był to przejaw rzeczywistego przekonania co do tego, że reelekcja jest przesądzona, a u obecnej kandydatki PiS na premiera jest to jedynie kwestia pewnej maniery wypowiadania się i bycia – ważne jest, że u części opinii publicznej może powstać wrażenie, iż Szydło jest pewna swej wiktorii, a nawet lekko znudzona całą kampanią.

To więc, co uznawane jest za mocną jej stronę i poważną zaletę (owa „siła spokoju"), może być w kontekście rozemocjonowanej, zaangażowanej i aktywnej Ewy Kopacz postrzegane jako objaw lekceważenia i buty zbyt pewnej swego zwycięstwa polityczki. A to wyborcom może się nie spodobać.

Reklama
Reklama

Mamy więc do czynienia z dziwnym zjawiskiem – nieoczekiwaną zamianą ról: Ewa Kopacz przypomina Andrzeja Dudę, a Beata Szydło Bronisława Komorowskiego z początku kampanii prezydenckiej. Czy musi to oznaczać, że efekt będzie podobny, czyli że sprawiająca wrażenie pewnej swej wygranej Szydło zostanie wyprzedzona na ostatniej prostej przez bardziej starającą się Kopacz? Oczywiście, że nie ma takiej prostej zależności i analogii. Ale sztabowcy PiS chyba powinni wyciągnąć wnioski z faktu, że ich rywale sprawiają wrażenie, jakby im się bardziej chciało, jakby naprawdę zależało im na zwycięstwie, jakby co minutę tryskali pomysłami i inicjatywami, podczas gdy oni sami – czyli politycy partii Jarosława Kaczyńskiego – wyglądają, jakby już byli pewni swojej wygranej.

Dzielenie skóry na niedźwiedziu nigdy nie wywoływało dobrych skutków. Zwłaszcza dla zbyt pewnych sobie myśliwych.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama