Reklama
Rozwiń

In vitro: Przemiana czy gra na emocjach

Powrót ważnej debaty.

Publikacja: 18.08.2015 21:06

In vitro: Przemiana czy gra na emocjach

Foto: 123RF

Niezwykłą przemianę w ciągu zaledwie kilku tygodni przeszła publicystyka „Gazety Wyborczej". Dziennik, który dotąd stał na stanowisku, że zapłodnienie pozaustrojowe trzeba w Polsce wprowadzić bezwarunkowo i bez żadnych ograniczeń, nagle zmienił front i od kilku dni zastanawia się, czy przypadkiem nie powinno się w procedurze in vitro wprowadzić jakiegoś kryterium wiekowego. „Może należy zakazać in vitro u kobiet po pięćdziesiątce. Większość krajów Europy stawia granice między 40. a 45. rokiem życia" – zastanawia się publicystka Ewa Siedlecka. I stawia kolejne pytania. Czy kobieta w podeszłym wieku, realizując swoje dążenie do szczęścia, ma do tego prawo bez względu na dobro dziecka? Czy lekarz ma w takim wypadku prawo rozważać interes dziecka?

Na łamach „Wyborczej" pojawiają się zatem opinie lekarzy, etyków, ministra zdrowia. Niektórzy – jak choćby prof. Krzysztof Marczewski czy dr Konstanty Radziwiłł – twierdzą, że jakieś ograniczenia ustawowe trzeba wprowadzić. Inni – np. wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki – nie widzą takiej potrzeby. Wiceszef resortu zdrowia argumentuje przy tym, że nie ma co się zastanawiać nad jakimkolwiek dobrem osoby trzeciej, czyli potencjalnego dziecka. „W imię jego domniemanego dyskomfortu nie mamy prawa ograniczać wolności kobiety do rozrodu" – stwierdza Radziewicz-Winnicki. Zdumiewa go także to, że problem ograniczenia wiekowego podnosi właśnie „Wyborcza", która przez lata uczyła go „poszanowania dla wolności i swobód obywatelskich".

Przyznam, że i ja wpadłem w niemałe zdumienie. Osłupiał też Bogumił Łoziński, publicysta „Gościa Niedzielnego". Czyżby nagle i zupełnie niespodziewanie na Czerskiej pojawił się głos rozsądku? Czy do redaktorów dotarł głos abp. Stanisława Gądeckiego, który w jednym z listów do Bronisława Komorowskiego podkreślał, że w dyskusji o in vitro nie występują tylko przeciwnicy i zwolennicy tej metody, ale „jest jeszcze trzecia strona, którą próbuje się całkowicie pominąć i uprzedmiotowić", a stroną tą są nienarodzone dzieci?

Punktem wyjścia do postawienia przez „Wyborczą" pytań o ograniczenia wiekowe jest przypadek 60-letniej aktorki, która niedawno urodziła bliźnięta. I choć kobieta zaprzecza, by jej ciąża była wynikiem zapłodnienia in vitro, innego zdania są lekarze, którzy twierdzą, że naturalne zapłodnienie w tym wieku jest niemożliwe.

Ciekawe przy tym, że głosów rozsądku nie było słychać podczas burzliwej debaty w Sejmie, a potem w Senacie, gdy posłowie i senatorowie zwracali uwagę, że szykujemy najbardziej liberalną ustawę w Europie. Refleksja taka nie pojawiła się też w marcu, gdy episkopat podkreślał, że rządowy projekt ustawy odrzuca „wszelką wrażliwość na wartość i podmiotowość życia ludzkiego". Zastanowienia nie było także wtedy, gdy prawnicy, konstytucjonaliści i obrońcy życia wskazywali na te zapisy ustawy, które mogą w przyszłości zrodzić pewne problemy natury prawnej lub etycznej.

Wszystkie zastrzeżenia zbywano milczeniem lub wyśmiewano. Nie rozważano żadnych sytuacji ekstremalnych. Wygląda na to, że rację miał senator PO Stanisław Hodorowicz, który po głosowaniu w Senacie (opowiedział się przeciw ustawie) na łamach „Rzeczpospolitej" mówił, że w pośpiechu zabrakło refleksji i pominięto kwestię tego, że „pewne problemy trzeba postrzegać dalekosiężnie, a nie tylko tu i teraz".

I nawet kiedy ustawa czekała na decyzję prezydenta, jak mantrę powtarzano slogan, że „lepsze złe prawo niż jego brak", namawiając jednocześnie Komorowskiego do jak najszybszego złożenia podpisu.

Chciałoby się wierzyć, iż delikatna zmiana narracji „Gazety Wyborczej" w kwestii in vitro świadczy o tym, że pojawi się szansa na ograniczenie szkodliwości tej ustawy. Na poprawienie złego prawa. Że nie jest to tylko gra na emocjach.

Chciałoby się wierzyć, że po przegranej Bronisława Komorowskiego i spodziewanym kiepskim wyniku PO w jesiennych wyborach nie jest to tylko ukłon w stronę wyborców Prawa i Sprawiedliwości czy prezydenta Andrzeja Dudy.

Chciałoby się wreszcie wierzyć, że ta zmiana nie jest fałszywa, ale że jest początkiem rzetelnej debaty na temat zapłodnienia pozaustrojowego, która jest w Polsce bardzo potrzebna. Wprawdzie po czasie, ale na dyskusję nigdy nie jest za późno.

Stare polskie przysłowie mówi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ale może w tym wypadku akurat się to nie sprawdzi? Czas pokaże.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!