Kiedy pod koniec maja opadał kurz po wyborach prezydenckich, większość obserwatorów była przekonana, że najważniejszym punktem przed październikowymi wyborami parlamentarnymi będzie referendum. Wiele też wówczas wskazywało na to, że główną rolę jesienią będzie odgrywać Paweł Kukiz.
W środę mija dziesięć dni od referendum i widać, że nikt już o nim nie pamięta. Według Google Trends internauci przestali interesować się tym tematem jeszcze w zeszły piątek. Jak na najważniejsze powakacyjno-przedwyborcze wydarzenie – dosyć słabo.
Podobnie z Kukizem. Polityk, który jeszcze w maju wydawał się czarnym koniem polskiej polityki, dziś nie może mieć pewności, czy w ogóle będzie w niej istniał po 25 października.
Wbrew wiosennym przewidywaniom wcale też nie zakończył się spór PO i PiS. Duopol tych partii nie osłabł, lecz wydaje się wzmacniać.
Dlatego dziś, sześć tygodni przed elekcją parlamentarną, trudno jest prognozować wynik. Choć Platformie źle wróży to, że nie wyciągnęła wniosków z dwóch ważnych lekcji, jakie otrzymała w ostatnich kampaniach wyborczych.