W poniedziałek IPN udostępnił część dokumentów znalezionych tydzień wcześniej w domu gen. Czesława Kiszczaka. Wśród nich znajdowała się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek" i datowane na 21 grudnia 1970 r. W środę Instytut udostępnił kolejne dokumenty z archiwum Kiszczaka.

Jarosław Wałęsa w rozmowie z TVN24 stwierdził, że niektóre dokumenty dotyczące jego ojca były podrabiane, a niektóre mogą być prawdziwe. Dodał, że na tej podstawie trudno byłoby oceniać czyny jego ojca.

W ocenie syna byłego prezydenta, ujawnienie dokumentów TW "Bolka" mogło być zaplanowaną akcją polityczną. Jarosław Wałęsa wspomniał przy tej okazji o dyskusji w IPN, jaką planował zorganizować jego ojciec. - IPN postawił dziwne warunki, więc ojciec zdecydował się, że wyjeżdża, bo ma spotkanie w Wenezueli i będzie bronił więźniów politycznych. Wtedy pojawiają się nowe dokumenty - powiedział Jarosław Wałęsa i dodał, że nie wierzy w takie zbiegi okoliczności.

Pytany o to, czy ujawnienie dokumentów TW "Bolka" ma coś wspólnego ze stoma dniami rządu PiS, eurodeputowany PO odpowiedział: - Uważam, że za każdym razem, jak PiS dochodzi do władzy, to pojawiają się nowe kwity na mojego ojca. Na pewno jest wisienką na torcie, którą można przykryć niedociągnięcia rządu.