Tatarzy krymscy chcą mieć własną armię

Liderzy Tatarów krymskich zapowiadają utworzenie własnej armii, która będzie częścią ukraińskich sił zbrojnych.

Aktualizacja: 05.05.2016 16:10 Publikacja: 04.05.2016 19:43

Tatarzy krymscy chcą mieć własną armię

Foto: 123RF

– Tatarzy krymscy powinni zrozumieć, że musimy tworzyć własną armię. Mamy siłę polityczną, mamy deputowanych w Radzie Najwyższej, ale nie mamy własnej armii – oświadczył Lenur Isliamow. Jest on jednym z organizatorów trwającej od ponad pół roku blokady handlowej Krymu.

Pierwszym krokiem do powstania takiej armii będzie utworzenie Batalionu Ochotniczego im. Nomana Czelebidżichana (przywódca proklamowanej przez Tatarów krymskich Krymskiej Republiki Ludowej, która istniała w latach 1917–1919).

W składzie tego batalionu będzie około 600 muzułmanów, z których większość to rdzenni mieszkańcy anektowanego przez Rosję półwyspu. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku Isliamow mówił o tym, że batalion ten otrzyma wsparcie od władz tureckich. Ale to niejedyne ugrupowanie zbrojne, które Tatarzy krymscy tworzą na Ukrainie. Od początku wojny w Donbasie z prorosyjskimi separatystami walczy nie tylko ukraińska armia, ale i utworzony przez Tatarów batalion Krym.

– Tworzone przez mniejszości narodowe bataliony są bardzo skuteczne. Do tego po raz kolejny potwierdzamy, że Krym jest częścią Ukrainy i że nigdy z niego nie zrezygnujemy – mówi „Rz" kpt. Ołeksij Arestowycz, ukraiński analityk wojskowy.

Informacja o utworzeniu krymskotatarskiej armii pojawiła się kilka dni po decyzji rosyjskich władz o likwidacji medżlisu, samorządu Tatarów krymskich. Decyzja ta zapadła w zeszłym tygodniu w Sądzie Najwyższym Krymu, który uznał medżlis za organizację ekstremistyczną i zakazał jego działalności na terenie Rosji.

Oznacza to, że grupa kilkunastu Tatarów krymskich, którzy znaleźli się na liście więźniów politycznych, może się powiększyć. Zgodnie z decyzją rosyjskiego sądu każdego członka 33-osobowego medżlisu można oskarżyć o działalność ekstremistyczną. Grozi za to nawet pięć lat więzienia.

Liderzy medżlisu Refat Czubarow oraz słynny dysydent z czasów radzieckich Mustafa Dżemilew po aneksji półwyspu musieli opuścić swoje rodzinne strony i przeprowadzić się do Kijowa. Od tamtej pory na terenie Rosji są ścigani listem gończym, ale nie przestają mówić o powrocie Ukrainy na Krym. – Krymskotatarskie bataliony wezmą aktywny udział w procesie deokupacji półwyspu – mówił niedawno Czubarow.

Powrót ukraińskiej flagi na Krym nie będzie szybki, a już na pewno nie będzie łatwy. Poza uzbrojoną po zęby dwudziestotysięczną armią Rosjanie rozmieścili tam swoje bazy lotnicze i ściągnęli jednostki rakietowe.

– Bądźmy realistami. Odzyskanie Krymu to nie jest kwestia roku czy dwóch lat. Jest to część wielkiej gry pomiędzy NATO a Rosją. Nie wiemy, czym się zakończy trwająca obecnie kolejna zimna wojna i jaki będzie los Ukrainy – twierdzi Arestowycz. – Wiele będzie zależało od tego, jak się skończą wybory prezydenckie w 2018 roku w Rosji.

Tymczasem w Rosji na doniesienia o utworzeniu krymskotatarskiej armii reagują nerwowo. – Z organizacji ekstremistycznej medżlis przekształca się w organizację terrorystyczną. Niewykluczone, że będą szykowali oni dywersje na terenie Krymu, ale nasza reakcja będzie zdecydowana – mówi „Rz" Siergiej Markow, rosyjski politolog blisko związany z Kremlem. – Władze w Kijowie uprawiają propagandę, że putinowski reżim padnie i że Rosja zwróci Krym Ukrainie. Niech wierzą jeszcze w to, że oddamy im nasz obwód kurski i rostowski.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!