Aktualizacja: 23.11.2016 09:24 Publikacja: 23.11.2016 09:15
Jak na polskie warunki osiągnąłeś niebywały sukces literacki. Wg danych podawanych przez magazyn Forbes średnia sprzedaż debiutującego autora w Polsce to ok. 500 egzemplarzy, Ty sprzedałeś do tej pory 70 tysięcy „Pokolenia Ikea”, czyli Twojego literackiego debiutu. Powiedz, jak to się robi?
Piotr C.: Amerykanie mają takie powiedzenie: „Sukces jest jak ciąża. Wszyscy ci gratulują, ale nikt nie wie, ile razy trzeba było dać się wydymać, aby to osiągnąć”. To znaczy wszyscy widzą efekt, ale drogę, którą trzeba było przejść do tego momentu, już nie. Czyli piszesz książkę, ktoś ją drukuje, a później to ona się w tajemniczy sposób sprzedaje, a autor odbiera miliony kruzejros i stringi od zafascynowanych bibliotekarek. I pewnie są takie przykłady, ale u mnie tak, cholera jasna, nie było. Żałuję.
„Pokolenie Ikea” napisałem, bo chciałem sobie coś udowodnić. Dowartościować się? No, ba. To przecież takie zajebiste napisać własną książkę, prawda? Ale z drugiej strony zwyczajnie dobrze się przy tym bawiłem. Śmiałem się jak hiena, czytając niektóre fragmenty, co przyznaję - może być uznane za zaawansowaną fazę grafomanii. Później dumny i drżący wysłałem „Pokolenie” do dziesięciu największych wydawnictw w kraju. I nawet od połowy z nich dostałem listy w których bardzo miło mi pisali, że nie są zainteresowani.
Innymi słowy przeanalizowałem sytuację, skróciłem książkę i postanowiłem wyłożyć na wydanie „Pokolenia” własne pieniądze. Dogadałem się z gdyńskim wydawnictwem Novae Res, które wniosło swój wkład, i założyłem bloga do jej promocji, a później fan page na Facebooku, gdzie żebrałem o lajki. To nie był żaden nokautujący sukces. Ta sprzedaż rosła kawałek po kawałku. Pięćdziesiąt sztuk. Pięćset. Tysiąc, pięć tysięcy itd. Czytelnicy od razu podzielili się na dwa obozy. Jak się komuś „Pokolenie” podobało, to się podobało bardzo. Jak się nie podobało, to też się bardzo nie podobało. Pierwszy przełom był kiedy Novae Res zawarło porozumienie z tygodnikiem „Angora” i książka zaczęła być tam drukowana w odcinkach. Bez wydawnictwa mógłbym co najwyżej się po dupie podrapać, mimo że dla budowania postaci i mitu taka wersja byłaby dużo lepsza. No i chcę jednak wierzyć, że napisałem coś, co ludzi bawi. I jakoś tam porusza.
O czym dzisiaj rozmawialiśmy? Zapraszamy do obejrzenia najciekawszych fragmentów programu #RZECZo...
Wyobraź sobie ogród, który nie tylko wygląda pięknie, ale też staje się Twoją prywatną oazą spokoju. Miejsce, w...
Prezydentura Trumpa w czasie wojny w Ukrainie to dla Unii Europejskiej równanie z dwoma niewiadomymi. Pierwszy k...
Komentuje Tomasz Krzyżak z działu krajowego „Rzeczpospolitej”.
Serwis GoWork.pl to coś więcej niż tylko portal z ofertami pracy. Strona oferuje bowiem dużo szerszy zakres funk...
W debacie o rynku pracy nie można zapominać o człowieku. Ideałem dla większości pozostaje umowa o pracę, ale technologie i potrzeba elastyczności oferują nowe rozwiązania.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas