W przesłanym mediom komunikacie czytamy m.in., że w reakcji na wypowiedź prezydenta Władimira Putina z 23 grudnia, wysoko postawieni polscy politycy oficjalnie "pozwalają sobie na uzależnienie normalizacji stosunków z Rosją – zamrożonych, jak dobrze wiadomo, bynajmniej nie z inicjatywy Moskwy – od naszej 'współpracy' w danej sprawie, wysuwają różnego rodzaju ultymatywne żądania i dopuszczają się otwarcie obraźliwych ataków".
Ambasada zaznacza, że wszystkie przyczyny katastrofy smoleńskiej zostały opisane w raporcie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MKL) i Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, w którym podkreślono, że "jednym z feralnych czynników była obecność w kokpicie osób postronnych".
Dalej Ambasada tłumaczy, że brakuje jakichkolwiek podstaw do stwierdzenia, że Rosja posiada jakieś nieznane nagrania rozmów w kokpicie, a rozszyfrowane nagrania były wielokrotnie rozpowszechniane przez stronę polską i są "łatwe do odnalezienia w Internecie".
Moskwa podtrzymuje swoje postanowienie, że dopóki w Rosji trwa śledztwo, wrak prezydenckiego tupolewa potrzebny jest rosyjskim śledczym, ale podkreśla też, że "w żaden sposób nie ogranicza się i nigdy nie ograniczano dostępu do tego wraku (stronie polskiej - red.). Mogą oni w każdej chwili przyjechać do Rosji i pracować z nim".
"Zasługuje na ubolewanie to, że dramat po prawie siedmiu ubiegłych latach, kiedy pod Smoleńskiem zginęli Głowa Państwa Polskiego z Małżonką i towarzyszące mu osoby, dotychczas stanowi przedmiot niegodnych spekulacji politycznych i kreowania mitów na niekorzyść osiągnięcia porozumienia między Polską a Rosją" - kończy swój komunikat Ambasada Rosji w Warszawie.